Informacje

  • Wszystkie kilometry: 5522.60 km
  • Km w terenie: 766.50 km (13.88%)
  • Czas na rowerze: 11d 17h 41m
  • Prędkość średnia: 19.61 km/h
  • Więcej informacji.
liczniki odwiedzin baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Bwele.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2018

Dystans całkowity:237.99 km (w terenie 50.00 km; 21.01%)
Czas w ruchu:12:39
Średnia prędkość:18.81 km/h
Maksymalna prędkość:33.70 km/h
Suma podjazdów:420 m
Suma kalorii:420 kcal
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:79.33 km i 4h 13m
Więcej statystyk
Wtorek, 31 lipca 2018

Wokół jeziora Śniardwy - Mazury - dzień IV

W poniedziałek 30. lipca nie jeździłem. Do południa siedziałem przy laptopie. Miałem dwadzieścia kilka telefonów związanych z pracą :-) We wtorek od rana było to samo. Ale spakowałem rower do bolida i pojechałem do miejscowości Nowe Guty, skąd miałem rozpocząć trasę wokół Śniardw.

Cycle Route 4634178 - via Bikemap.net


Rzut oka na Śniardwy właśnie z Nowych Gut (czy Gutów)...

Pierwsze 14km to istna masakra. Dzwonili z pracy 9 razy, następne 9 razy się zgubiłem. Tradycyjne świetne oznaczanie szlaku po polsku po raz kolejne dało o sobie znać.

Potem było już nieco lepiej. 



Trasa często przebiegała w odległości dobrych kilku kilometrów od jeziora. W zasadzie zbliżałem się do samego brzegu jedynie kilka razy, jak tu:

Kilka razy dojeżdżałem do podobnych kampingów.

Bywało też lekko pod górkę: 


Śniardwy z innej perspektywy:


A tutaj:

z miejscowości Niedźwiedzi Róg.

Za Niedźwiedzim Rogiem odpoczywam chwilę w przydrożnej knajpie.


A tu Ruciane-Nida i kanał łączący dwa jeziora.

Za Rucianem następne dwadzieścia kilka kilometrów to jazda lasem, z reguły po szutrze. Mimo, że jadę lasem, upał jest odczuwalny.

Tu już Mikołajki:



Mikołajki to ładne miasto. Jest tu sporo turystów. Na koncie mam już ok 70km, szukam knajpy. Obiad jem w pizzerii. Pizza z szynką i rucolą jest świetna.

Powrót do Nowych Gut do najciekawszych nie należy. Trasa prowadzi z dala od jeziora, oczywiście bywają kłopoty z jej oznaczeniem, muszę dość często zatrzymywać się i sprawdzać gdzie jestem. Widoki czasem fajne.




Tu jakiś stary i zaniedbany cmentarz.


A to już finał, czyli Nowe Guty. 

Trasę oceniam tak sobie. Technicznie niezbyt trudna, często prowadziła asfaltem lub szutrem, słabo oznakowana i czasem nudna. Ale gdy już doprowadzała do samych Śniardw, widoki były super. 

To był mój ostatni dzień na Mazurach. Następnego dnia zadzwoniłem do dyrektora i powiedziałem, że wracam (telefony tego dnia od razu się skończyły). Szkoda, miałem w planach jeszcze wizytę w okolicach Gołdapi i trasę o podobnej długości, a na niej mazurska piramida oraz słynne akwedukty. No ale wróciłem, bo dopiero co przeniosłem się do nowo powstałej firmy i roboty było masę. Gdybym miał wykupione wczasy, nie wróciłbym, ale w tej sytuacji nie miałem żadnych zobowiązań. A temat Mazurów trzeba będzie zakończyć w przyszłości. Są to fajne rejony do jazdy rowerem. Oczywiście polska tradycja z oznakowaniem szlaków jest tu dotrzymana, ale z pomocą gps da się jeździć.









  • DST 105.41km
  • Teren 20.00km
  • Czas 06:03
  • VAVG 17.42km/h
  • VMAX 29.20km/h
  • Temperatura 32.0°C
  • Kalorie 180kcal
  • Podjazdy 180m
  • Sprzęt Canyon Grand Canyon Al 6.9 2014
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 29 lipca 2018

Mazury - dzień 2 - szlakiem dziwnych miejscowośc

Drugiego dnia pobytu na Mazurach, początkowo nie chciało mi się nic. Ale później zaczęło się trochę chcieć. 
Wyszło jakoś tak, że śmialiśmy z nazw okolicznych miejscowości, więc jak już wyruszyłem na trasę, postanowiłem kierować się tak, żeby troszkę tych miejscowości objechać...
Cycle Route 4634202 - via Bikemap.net

Pierwszym celem były Stare Juchy. Skąd taka nazwa? Ano dosłowne tłumaczenie z niemieckiego. Przed wojną wieś nazywała się Alte Jucha... 
Żeby dotrzeć do Starych Juch(ów), musiałem przejechać ok 20km. 


Tego typu budynków w okolicy jest sporo. Pozostałości po Prusach Wschodnich.

No dobra, ale mamy w końcu pierwszy cel:

W Starych Juchach jest coś w stylu parku, na środku mamy jakiś pomnik


Zbyt długo tu nie siedzę, bo i po co. A zaraz za Starymi Juchami zaczynają się górki. Nie wiem, dlaczego bikemap podaje jedynie 130m wzniesień, a na wycieczce wokół Śniardw (to później) 180, miałem wrażenie, że wokół Śnardw jechałem raczej po płaskim, a tu przeciwnie - było sporo wzniesień.



Wąskie mazurskie dróżki, mają nawierzchnię asfaltową o z reguły fatalnym stanie. Wiją się one po niewielkich wzgórzach i dzięki drzewom porastającym ich pobocza prezentują się bardzo malowniczo.
Jest następna ciekawa wioska

Dalej mamy Nowe Krzywe, ale tam się nie zatrzymuję na fotkę.

Później mamy zarówno ładne miejscówki:

Jak i takie perełki:

W miejscowości, w której znajduje się ten budynek - Skomacku Wielkim (swoją drogą też fajna nazwa) mylę drogi i ląduję w czymś zwanym Ostrowem. Jest to zespół ruder, będący wcześniej PGR'em. Ludzi tam sporo, dlatego nie robię zdjęć, żeby ich nie denerwować :-) Są zresztą bardzo uprzejmi, tłumaczą mi dalszą drogę.

Tymczasem zaczyna się chmurzyć. Co jakiś czas na postojach patrzę na radary burzowe na telefonie. Dwa razy mijam burzowe chmury w niewielkiej odległości.
Docieram do kolejnego celu:


W Suczkach otwarty jest sklep. 
Po raz kolejny chmurzy się i wygląda to nieciekawie. Postanawiam poczekać na przystanku.

I po raz trzeci tego dnia, omijam burzę. Jadę szybko na bazę, omijam ostatni zaplanowany cel - miejscowość o nazwie "Barany".

Po drodze mam znowu Ełk. Gdy wjeżdżam do miasta, zaczyna padać. Gdy dojeżdżam do jeziora Ełckiego - leje. 
W knajpce zamawiam obiad, gdy nadchodzi już poważna burza.


Zastanawiam się jak zjem zamówioną rybkę - w tej knajpce nie ma wnętrza. Na szczęście burza trwa jakieś 5 minut. Potem już tylko leje. Kilkaset metrów ode mnie piorun trafia kobietę. Ląduje ona w szpitalu, na szczęście nic poważnego jej się nie stało.

Po zjedzeniu rybki wracam na bazę przy mocnym deszczu.

Trzy razy oszukałem przeznaczenie, ale do czterech razy sztuka :-)
  • DST 81.47km
  • Teren 20.00km
  • Czas 03:56
  • VAVG 20.71km/h
  • VMAX 33.70km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Kalorie 130kcal
  • Podjazdy 130m
  • Sprzęt Canyon Grand Canyon Al 6.9 2014
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 28 lipca 2018

Mazury - misja rozpoznawcza

Pod koniec lipca znalazłem się na Mazurach. Zupełnym przypadkiem. Tydzień wcześniej odwiedziła mnie kuzynka, która powiedziała, że jadą na tydzień na Mazury, wynajęli cały domek i zapraszają mnie. Potem sprawy potoczyły się szybko, w efekcie czego... pojechałem. Miejscowość, w której stacjonowaliśmy nazywała się Małkinie (jakieś 10km od Ełku). Oczywiście wziąłem ze sobą rower, jakże by inaczej...
Nie bardzo chcieli mi dać tydzień urlopu w pracy, ale postawiłem na swoim. Co prawda przejechałem się na tym, ale o tym później :-)
Wyjechałem jakoś rano, do przejechania było koło 500km i po 13-tej byłem już w Małkiniach. Minąłem się z kuzynem. nawet nie rozpakowywałem się, wyciągnąłem rower i pojechałem na mały rekonesans okolicy.
Cycle Route 4634151 - via Bikemap.net


Małkinie to mała wioska, bardzo mała, nie ma tu nawet sklepu. Co prawda na Mazurach wiele większych miejscowości nie ma sklepu, o czym miałem się przekonać później. 


Małkinie leżą koło jeziora. Na jeziorze jest wyspa, jest dosyć ładnie. Chociaż jezior tego dnia nie widziałem zbyt wiele (chyba 5). 

Natomiast o wiele częściej widziałem mniejsze, lub większe wzniesienia. Co prawda mapy bikemap.net pokazują jedynie 110m wzniesień, ale Sportypal pokazywał 320. 



Bardziej kojarzyło mi się to z Beskidem Niskim, niż krainą tysiąca jezior.

Co do samej trasy, nie bardzo wiedziałem dokąd jadę. Zaraz po wyjeździe z Małkini znalazłem oznaczenia niebieskiego szlaku rowerowego, potem nawet jego mapę, natomiast sam szlak oznaczony był normalnie, jak to w Polsce, czyli hujowo. Normalne jest przecież, że jeśli mamy zakręt, to w Polsce trzeba skręcić w obie strony, żeby sprawdzić, która jest prawidłowa, bo na drogowskazy nie ma co liczyć. 

Jako, że mamy ponad 30 stopni, w końcu trafiam na sklep, zatrzymuję się na piwo i loda. Spotykam nauczyciela żula, któremu też kupuję piwo, bo wygląda strasznie. Uczył kiedyś chemii. 
 
Potem jadę dalej, wszystko wskazuje na to, że wyląduję w Ełku. Ale póki co podziwiam typowe dla okolicy krajobrazy.



W Ełku trafiam nad jezioro Ełckie. Wieczorem musi tu być fajnie, są knajpy, jakieś koncerty itp.


Chwilę się tu zatrzymuję, po czym wracam do Małkini. Wyjeżdżając z Ełku mijam jeszcze zamek krzyżacki.


Stąd już tylko 9km do bazy.





  • DST 51.11km
  • Teren 10.00km
  • Czas 02:40
  • VAVG 19.17km/h
  • VMAX 32.30km/h
  • Temperatura 32.0°C
  • Kalorie 110kcal
  • Podjazdy 110m
  • Sprzęt Canyon Grand Canyon Al 6.9 2014
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl