Informacje

  • Wszystkie kilometry: 5522.60 km
  • Km w terenie: 766.50 km (13.88%)
  • Czas na rowerze: 11d 17h 41m
  • Prędkość średnia: 19.61 km/h
  • Więcej informacji.
liczniki odwiedzin baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Bwele.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2019

Dystans całkowity:177.63 km (w terenie 65.00 km; 36.59%)
Czas w ruchu:08:52
Średnia prędkość:20.03 km/h
Maksymalna prędkość:32.92 km/h
Suma podjazdów:410 m
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:88.82 km i 4h 26m
Więcej statystyk
Wtorek, 23 kwietnia 2019

Wtorkowy wypad w lasy janowskie

We wtorek po świętach miałem urlop, więc trzeba było ten wolny dzień wykorzystać. 
Niestety pogoda nie jest moim sprzymierzeńcem. Nie jest tak ciepło jak w sobotę, a na dodatek wieje tak, że ma się wrażenie, że zaraz drzewa powyrywa wraz z korzeniami. Rzeczywiście wiatr w porywach osiągał prędkość blisko 85km/h, więc tak czy siak, jeśli już gdzieś jechać, to tylko w las, tam nie będzie tak odczuwalny.

Cycle Route 4903125 - via Bikemap.net

Po 3 dniach od ostatniego wyjazdu, zieleni w lesie jest jeszcze więcej:

To akurat leśna droga prowadząca z Pysznicy do Zdziar.

Po dotarciu do Zdziar, jadę kawałek krajową 19-tką i skręcam w kierunku Jarocina.

Zaraz za Jarocinem nawigacja wskazuje jakiś pomnik w lesie, dużo zbaczać z kursu nie trzeba, więc jadę zobaczyć.
A oto i on:



Następnie kilka kilometrów jadę asfaltem do Nalep i stamtąd już w las.

Na moście w Nalepach chciałem zrobić krótką przerwę, ale jest remontowany i pełno na nim robotników. Za jakiś kilometr dalej znajduję inny most i tam się zatrzymuję.

Pod spodem jakaś rzeczka o szerokości mniej więcej metra. Drogi w tym miejscu to głównie piach, ale tak będzie tylko na samym początku.

Dalej mamy już drogi z drobnego ubitego szutru, po którym jedzie się szybko i wygodnie. No i coraz więcej wyszyszkowanych lasów.

Szkoda, że w naszych gminach nie ma tego typu dróg. 


Trasę wytyczyłem tak, żeby zatoczyć tu kilkunastokilometrowe kółko, wyjechać w Gerlachach, podjechać kilometr 19-tką do Pikul i dalej włóczyć się Lasami Janowskimi po naszej stronie 19-tki.

Z Pikul jadę w kierunku Ciechocina i Świnek. Trasa częściowo pokrywa się z sobotnią.

Tu już sporo piachu. I to na drogach, które na mapie zaznaczone są jako te większe, czyli ważniejsze.
To skrzyżowanie w okolicy Ciechocina. Na prawo na Świnki, prosto w środek lasy, w lewo na Osówek. I tam się właśnie kieruję.

Ma początek mijam coś takiego:




Byłem tu już kiedyś. W sumie nie wiem po co ktoś to tu postawił. Sam pomnik ok, ktoś o inicjałach SJ chciał podziękować lasowi za schronienie, ok. Ale ta studnia i żuraw? W studni jest woda, ale dosłownie metr pod ziemią, pływa w niej wszystko, liście, ściółka, papiery. 

No dobra, jadę dalej i nie idzie to najszybciej.

A to powód. 

Chwilami muszę zejść z roweru, bo nawet grube opony nie dają rady.

Przed dotarciem do Osówka, w lesie znajduję jeszcze coś takiego:


Taki pomnik w lesie to trochę zaskoczenie. Nie znajduję na nim żadnych inskrypcji.

Stąd jeszcze ze 3km do Osówka, drogi dalej słabe, mijam stawy hodowlane i po chwili wyjeżdżam koło kościoła w Osówku.


Tu również znajduje się pomnik poświęcony ofiarom II WŚ.

Okoliczna ludność była w nieludzki sposób traktowana przez Niemców. Nie ma w okolicy wioski, która w mniejszy lub większy sposób nie ucierpiałaby w wyniku represji. 

Stąd kieruję się do Malińca. Mijam stawy, na których wiatr wywołał fale kojarzące się bardziej z morskimi :-)


W sklepie w Malińcu krótka przerwa, a potem jadę wąskim asfaltem w kierunku Lipy. Na zakręcie skręcam na Łysaków Kolonię. Zrobię tu niewielkie kółko, bo w przeciwnym wypadku nie dobiję do setki.


Jeszcze nigdy tu nie byłem. Drogi słabe, ale jechać da radę.

Dalej kluczę jeszcze chwilę po lasach, dojeżdżam do asfaltówki z Goliszowca do Lipy, ale po chwili odbijam w kierunku Kochanów, robię jeszcze jedną krótką przerwę przy stawie i wracam do domu.


Chociaż jeszcze nie. Muszę zahaczyć o wał, bo braknie 2km do setki. 


Tu już również coraz bardziej zielono.

No i nie było najgorzej. Obawiałem się tego wiatru, w końcu robiąc kółko nie da się uniknąć jazdy z wiatrem, a potem pod wiatr. Jednak w lesie nie było to aż tak odczuwalne, bardziej męczące były piaski na drogach.
Zaczyna się już fajna wiosna, z zielenią, długimi i ciepłymi dniami (chociaż jak to piszę, to akurat jest nieco inaczej z tym ciepłym dniem :-) ). Tak czy siak, najlepszy czas przed nami.




  • DST 105.40km
  • Teren 30.00km
  • Czas 05:19
  • VAVG 19.82km/h
  • VMAX 32.23km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Podjazdy 270m
  • Sprzęt Canyon Grand Canyon Al 6.9 2014
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 20 kwietnia 2019

Przedświątecznie w Lasy Janowskie

Uzupełnię kilka wpisów korzystając z wolnego czasu.

Wycieczka z przedświątecznej soboty. Pogoda była ładna, było słonecznie, dlatego wyruszyłem w Lasy Janowskie. Celem była Bomba, a żeby się nie motać wykorzystałem do nawigacji Garmina. 
Cycle Route 4903030 - via Bikemap.net

Jadę przez Ludian, dalej od południa mijam Kochany, Dębowiec i Rezerwat Imielty Ług. Dalej jadę w kierunku Pikul, skąd wykręcam na asfalt prowadzący z Gwizdowa do Modliborzyc, mijam Ciechocin i wjeżdżam w las w okolicy miejscowości Świnki.


W lesie już zielono. Co prawda od wycieczki minęło już 2 tygodnie i obecnie jest jeszcze bardziej zielono, ale wtedy taki widok już bardzo cieszył.


Jest i Bomba. Mały staw o średnicy ok 10m, powstał podczas II Wojny Światowej jako skutek upadku rakiety V-2. Rakiety te był testowane na poligonie w Bliznie koło Kolbuszowej i któraś zeszła z kursu i trafiła tu. Stało się to w 1944 roku. Jakieś 500m od tego miejsca znajduje się miejscowość Świnki, więc nie brakło wiele i mogło być nieszczęście.

Dalej jadę przez las wytyczoną wcześniej w domu trasą. Celem jest grupa stawów znajdująca się w pobliżu miejscowości Brzeziny, a potem Maliniec.


Lubię jechać w tym kierunku, ale zawsze motam się w dwóch miejscach. Pierwszy z zakrętów - należy skręcić w prawo, drugi - w lewo.


W oddali staw Łopata i autobus, z którego ktoś zrobił sobie altankę.

Drogi nawierzchnię mają różną, sporo jest piachu.

Bez szerokich opon nie przejedziesz. Mimo, że w okolicy sieć leśnych dróg jest dosyć gęsta, najczęściej wyglądają one właśnie tak. Ruchu dużego tu nie ma, jeżdżąc tędy po raz któryś, raz tylko minąłem jakiś traktor. 


I oto ostatni staw - Piskornik. Teraz obieram kurs na Maliniec.

A w Malińcu niespodzianka.

Pierwszy raz w tym roku sprowadzili piwo Lubelskie. 

Droga powrotna to już standard. 
Co do wycieczki, to później żałowałem, że nie wyjechałem wcześniej i nie zrobiłem większego dystansu po lesie. Budząca się do życia przyroda dodaje energii i tego typu wycieczki dają niezłego kopa.
  • DST 72.23km
  • Teren 35.00km
  • Czas 03:33
  • VAVG 20.35km/h
  • VMAX 32.92km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Podjazdy 140m
  • Sprzęt Canyon Grand Canyon Al 6.9 2014
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl