Wpisy archiwalne w miesiącu
Kwiecień, 2019
Dystans całkowity: | 177.63 km (w terenie 65.00 km; 36.59%) |
Czas w ruchu: | 08:52 |
Średnia prędkość: | 20.03 km/h |
Maksymalna prędkość: | 32.92 km/h |
Suma podjazdów: | 410 m |
Liczba aktywności: | 2 |
Średnio na aktywność: | 88.82 km i 4h 26m |
Więcej statystyk |
Wtorek, 23 kwietnia 2019
Wtorkowy wypad w lasy janowskie
We wtorek po świętach miałem urlop, więc trzeba było ten wolny dzień wykorzystać.
Niestety pogoda nie jest moim sprzymierzeńcem. Nie jest tak ciepło jak w sobotę, a na dodatek wieje tak, że ma się wrażenie, że zaraz drzewa powyrywa wraz z korzeniami. Rzeczywiście wiatr w porywach osiągał prędkość blisko 85km/h, więc tak czy siak, jeśli już gdzieś jechać, to tylko w las, tam nie będzie tak odczuwalny.
Po 3 dniach od ostatniego wyjazdu, zieleni w lesie jest jeszcze więcej:
To akurat leśna droga prowadząca z Pysznicy do Zdziar.
Po dotarciu do Zdziar, jadę kawałek krajową 19-tką i skręcam w kierunku Jarocina.
Zaraz za Jarocinem nawigacja wskazuje jakiś pomnik w lesie, dużo zbaczać z kursu nie trzeba, więc jadę zobaczyć.
A oto i on:
Następnie kilka kilometrów jadę asfaltem do Nalep i stamtąd już w las.
Na moście w Nalepach chciałem zrobić krótką przerwę, ale jest remontowany i pełno na nim robotników. Za jakiś kilometr dalej znajduję inny most i tam się zatrzymuję.
Pod spodem jakaś rzeczka o szerokości mniej więcej metra. Drogi w tym miejscu to głównie piach, ale tak będzie tylko na samym początku.
Dalej mamy już drogi z drobnego ubitego szutru, po którym jedzie się szybko i wygodnie. No i coraz więcej wyszyszkowanych lasów.
Szkoda, że w naszych gminach nie ma tego typu dróg.
Trasę wytyczyłem tak, żeby zatoczyć tu kilkunastokilometrowe kółko, wyjechać w Gerlachach, podjechać kilometr 19-tką do Pikul i dalej włóczyć się Lasami Janowskimi po naszej stronie 19-tki.
Z Pikul jadę w kierunku Ciechocina i Świnek. Trasa częściowo pokrywa się z sobotnią.
Tu już sporo piachu. I to na drogach, które na mapie zaznaczone są jako te większe, czyli ważniejsze.
To skrzyżowanie w okolicy Ciechocina. Na prawo na Świnki, prosto w środek lasy, w lewo na Osówek. I tam się właśnie kieruję.
Ma początek mijam coś takiego:
Byłem tu już kiedyś. W sumie nie wiem po co ktoś to tu postawił. Sam pomnik ok, ktoś o inicjałach SJ chciał podziękować lasowi za schronienie, ok. Ale ta studnia i żuraw? W studni jest woda, ale dosłownie metr pod ziemią, pływa w niej wszystko, liście, ściółka, papiery.
No dobra, jadę dalej i nie idzie to najszybciej.
A to powód.
Chwilami muszę zejść z roweru, bo nawet grube opony nie dają rady.
Przed dotarciem do Osówka, w lesie znajduję jeszcze coś takiego:
Taki pomnik w lesie to trochę zaskoczenie. Nie znajduję na nim żadnych inskrypcji.
Stąd jeszcze ze 3km do Osówka, drogi dalej słabe, mijam stawy hodowlane i po chwili wyjeżdżam koło kościoła w Osówku.
Tu również znajduje się pomnik poświęcony ofiarom II WŚ.
Okoliczna ludność była w nieludzki sposób traktowana przez Niemców. Nie ma w okolicy wioski, która w mniejszy lub większy sposób nie ucierpiałaby w wyniku represji.
Stąd kieruję się do Malińca. Mijam stawy, na których wiatr wywołał fale kojarzące się bardziej z morskimi :-)
W sklepie w Malińcu krótka przerwa, a potem jadę wąskim asfaltem w kierunku Lipy. Na zakręcie skręcam na Łysaków Kolonię. Zrobię tu niewielkie kółko, bo w przeciwnym wypadku nie dobiję do setki.
Jeszcze nigdy tu nie byłem. Drogi słabe, ale jechać da radę.
Dalej kluczę jeszcze chwilę po lasach, dojeżdżam do asfaltówki z Goliszowca do Lipy, ale po chwili odbijam w kierunku Kochanów, robię jeszcze jedną krótką przerwę przy stawie i wracam do domu.
Chociaż jeszcze nie. Muszę zahaczyć o wał, bo braknie 2km do setki.
Tu już również coraz bardziej zielono.
No i nie było najgorzej. Obawiałem się tego wiatru, w końcu robiąc kółko nie da się uniknąć jazdy z wiatrem, a potem pod wiatr. Jednak w lesie nie było to aż tak odczuwalne, bardziej męczące były piaski na drogach.
Zaczyna się już fajna wiosna, z zielenią, długimi i ciepłymi dniami (chociaż jak to piszę, to akurat jest nieco inaczej z tym ciepłym dniem :-) ). Tak czy siak, najlepszy czas przed nami.
Niestety pogoda nie jest moim sprzymierzeńcem. Nie jest tak ciepło jak w sobotę, a na dodatek wieje tak, że ma się wrażenie, że zaraz drzewa powyrywa wraz z korzeniami. Rzeczywiście wiatr w porywach osiągał prędkość blisko 85km/h, więc tak czy siak, jeśli już gdzieś jechać, to tylko w las, tam nie będzie tak odczuwalny.
Po 3 dniach od ostatniego wyjazdu, zieleni w lesie jest jeszcze więcej:
To akurat leśna droga prowadząca z Pysznicy do Zdziar.
Po dotarciu do Zdziar, jadę kawałek krajową 19-tką i skręcam w kierunku Jarocina.
Zaraz za Jarocinem nawigacja wskazuje jakiś pomnik w lesie, dużo zbaczać z kursu nie trzeba, więc jadę zobaczyć.
A oto i on:
Następnie kilka kilometrów jadę asfaltem do Nalep i stamtąd już w las.
Na moście w Nalepach chciałem zrobić krótką przerwę, ale jest remontowany i pełno na nim robotników. Za jakiś kilometr dalej znajduję inny most i tam się zatrzymuję.
Pod spodem jakaś rzeczka o szerokości mniej więcej metra. Drogi w tym miejscu to głównie piach, ale tak będzie tylko na samym początku.
Dalej mamy już drogi z drobnego ubitego szutru, po którym jedzie się szybko i wygodnie. No i coraz więcej wyszyszkowanych lasów.
Szkoda, że w naszych gminach nie ma tego typu dróg.
Trasę wytyczyłem tak, żeby zatoczyć tu kilkunastokilometrowe kółko, wyjechać w Gerlachach, podjechać kilometr 19-tką do Pikul i dalej włóczyć się Lasami Janowskimi po naszej stronie 19-tki.
Z Pikul jadę w kierunku Ciechocina i Świnek. Trasa częściowo pokrywa się z sobotnią.
Tu już sporo piachu. I to na drogach, które na mapie zaznaczone są jako te większe, czyli ważniejsze.
To skrzyżowanie w okolicy Ciechocina. Na prawo na Świnki, prosto w środek lasy, w lewo na Osówek. I tam się właśnie kieruję.
Ma początek mijam coś takiego:
Byłem tu już kiedyś. W sumie nie wiem po co ktoś to tu postawił. Sam pomnik ok, ktoś o inicjałach SJ chciał podziękować lasowi za schronienie, ok. Ale ta studnia i żuraw? W studni jest woda, ale dosłownie metr pod ziemią, pływa w niej wszystko, liście, ściółka, papiery.
No dobra, jadę dalej i nie idzie to najszybciej.
A to powód.
Chwilami muszę zejść z roweru, bo nawet grube opony nie dają rady.
Przed dotarciem do Osówka, w lesie znajduję jeszcze coś takiego:
Taki pomnik w lesie to trochę zaskoczenie. Nie znajduję na nim żadnych inskrypcji.
Stąd jeszcze ze 3km do Osówka, drogi dalej słabe, mijam stawy hodowlane i po chwili wyjeżdżam koło kościoła w Osówku.
Tu również znajduje się pomnik poświęcony ofiarom II WŚ.
Okoliczna ludność była w nieludzki sposób traktowana przez Niemców. Nie ma w okolicy wioski, która w mniejszy lub większy sposób nie ucierpiałaby w wyniku represji.
Stąd kieruję się do Malińca. Mijam stawy, na których wiatr wywołał fale kojarzące się bardziej z morskimi :-)
W sklepie w Malińcu krótka przerwa, a potem jadę wąskim asfaltem w kierunku Lipy. Na zakręcie skręcam na Łysaków Kolonię. Zrobię tu niewielkie kółko, bo w przeciwnym wypadku nie dobiję do setki.
Jeszcze nigdy tu nie byłem. Drogi słabe, ale jechać da radę.
Dalej kluczę jeszcze chwilę po lasach, dojeżdżam do asfaltówki z Goliszowca do Lipy, ale po chwili odbijam w kierunku Kochanów, robię jeszcze jedną krótką przerwę przy stawie i wracam do domu.
Chociaż jeszcze nie. Muszę zahaczyć o wał, bo braknie 2km do setki.
Tu już również coraz bardziej zielono.
No i nie było najgorzej. Obawiałem się tego wiatru, w końcu robiąc kółko nie da się uniknąć jazdy z wiatrem, a potem pod wiatr. Jednak w lesie nie było to aż tak odczuwalne, bardziej męczące były piaski na drogach.
Zaczyna się już fajna wiosna, z zielenią, długimi i ciepłymi dniami (chociaż jak to piszę, to akurat jest nieco inaczej z tym ciepłym dniem :-) ). Tak czy siak, najlepszy czas przed nami.
- DST 105.40km
- Teren 30.00km
- Czas 05:19
- VAVG 19.82km/h
- VMAX 32.23km/h
- Temperatura 17.0°C
- Podjazdy 270m
- Sprzęt Canyon Grand Canyon Al 6.9 2014
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 20 kwietnia 2019
Przedświątecznie w Lasy Janowskie
Uzupełnię kilka wpisów korzystając z wolnego czasu.
Wycieczka z przedświątecznej soboty. Pogoda była ładna, było słonecznie, dlatego wyruszyłem w Lasy Janowskie. Celem była Bomba, a żeby się nie motać wykorzystałem do nawigacji Garmina.
Jadę przez Ludian, dalej od południa mijam Kochany, Dębowiec i Rezerwat Imielty Ług. Dalej jadę w kierunku Pikul, skąd wykręcam na asfalt prowadzący z Gwizdowa do Modliborzyc, mijam Ciechocin i wjeżdżam w las w okolicy miejscowości Świnki.
W lesie już zielono. Co prawda od wycieczki minęło już 2 tygodnie i obecnie jest jeszcze bardziej zielono, ale wtedy taki widok już bardzo cieszył.
Jest i Bomba. Mały staw o średnicy ok 10m, powstał podczas II Wojny Światowej jako skutek upadku rakiety V-2. Rakiety te był testowane na poligonie w Bliznie koło Kolbuszowej i któraś zeszła z kursu i trafiła tu. Stało się to w 1944 roku. Jakieś 500m od tego miejsca znajduje się miejscowość Świnki, więc nie brakło wiele i mogło być nieszczęście.
Dalej jadę przez las wytyczoną wcześniej w domu trasą. Celem jest grupa stawów znajdująca się w pobliżu miejscowości Brzeziny, a potem Maliniec.
Lubię jechać w tym kierunku, ale zawsze motam się w dwóch miejscach. Pierwszy z zakrętów - należy skręcić w prawo, drugi - w lewo.
W oddali staw Łopata i autobus, z którego ktoś zrobił sobie altankę.
Drogi nawierzchnię mają różną, sporo jest piachu.
Bez szerokich opon nie przejedziesz. Mimo, że w okolicy sieć leśnych dróg jest dosyć gęsta, najczęściej wyglądają one właśnie tak. Ruchu dużego tu nie ma, jeżdżąc tędy po raz któryś, raz tylko minąłem jakiś traktor.
I oto ostatni staw - Piskornik. Teraz obieram kurs na Maliniec.
A w Malińcu niespodzianka.
Pierwszy raz w tym roku sprowadzili piwo Lubelskie.
Droga powrotna to już standard.
Co do wycieczki, to później żałowałem, że nie wyjechałem wcześniej i nie zrobiłem większego dystansu po lesie. Budząca się do życia przyroda dodaje energii i tego typu wycieczki dają niezłego kopa.
Wycieczka z przedświątecznej soboty. Pogoda była ładna, było słonecznie, dlatego wyruszyłem w Lasy Janowskie. Celem była Bomba, a żeby się nie motać wykorzystałem do nawigacji Garmina.
Jadę przez Ludian, dalej od południa mijam Kochany, Dębowiec i Rezerwat Imielty Ług. Dalej jadę w kierunku Pikul, skąd wykręcam na asfalt prowadzący z Gwizdowa do Modliborzyc, mijam Ciechocin i wjeżdżam w las w okolicy miejscowości Świnki.
W lesie już zielono. Co prawda od wycieczki minęło już 2 tygodnie i obecnie jest jeszcze bardziej zielono, ale wtedy taki widok już bardzo cieszył.
Jest i Bomba. Mały staw o średnicy ok 10m, powstał podczas II Wojny Światowej jako skutek upadku rakiety V-2. Rakiety te był testowane na poligonie w Bliznie koło Kolbuszowej i któraś zeszła z kursu i trafiła tu. Stało się to w 1944 roku. Jakieś 500m od tego miejsca znajduje się miejscowość Świnki, więc nie brakło wiele i mogło być nieszczęście.
Dalej jadę przez las wytyczoną wcześniej w domu trasą. Celem jest grupa stawów znajdująca się w pobliżu miejscowości Brzeziny, a potem Maliniec.
Lubię jechać w tym kierunku, ale zawsze motam się w dwóch miejscach. Pierwszy z zakrętów - należy skręcić w prawo, drugi - w lewo.
W oddali staw Łopata i autobus, z którego ktoś zrobił sobie altankę.
Drogi nawierzchnię mają różną, sporo jest piachu.
Bez szerokich opon nie przejedziesz. Mimo, że w okolicy sieć leśnych dróg jest dosyć gęsta, najczęściej wyglądają one właśnie tak. Ruchu dużego tu nie ma, jeżdżąc tędy po raz któryś, raz tylko minąłem jakiś traktor.
I oto ostatni staw - Piskornik. Teraz obieram kurs na Maliniec.
A w Malińcu niespodzianka.
Pierwszy raz w tym roku sprowadzili piwo Lubelskie.
Droga powrotna to już standard.
Co do wycieczki, to później żałowałem, że nie wyjechałem wcześniej i nie zrobiłem większego dystansu po lesie. Budząca się do życia przyroda dodaje energii i tego typu wycieczki dają niezłego kopa.
- DST 72.23km
- Teren 35.00km
- Czas 03:33
- VAVG 20.35km/h
- VMAX 32.92km/h
- Temperatura 21.0°C
- Podjazdy 140m
- Sprzęt Canyon Grand Canyon Al 6.9 2014
- Aktywność Jazda na rowerze