Informacje

  • Wszystkie kilometry: 5522.60 km
  • Km w terenie: 766.50 km (13.88%)
  • Czas na rowerze: 11d 17h 41m
  • Prędkość średnia: 19.61 km/h
  • Więcej informacji.
liczniki odwiedzin baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Bwele.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2017

Dystans całkowity:1006.68 km (w terenie 70.00 km; 6.95%)
Czas w ruchu:49:37
Średnia prędkość:20.29 km/h
Maksymalna prędkość:38.28 km/h
Suma podjazdów:980 m
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:59.22 km i 2h 55m
Więcej statystyk
Niedziela, 14 maja 2017

Do ujścia Sanu od strony północnej

Dziś nietypowa jak na wiosnę pogoda, zamiast zimna, deszczu i silnego wiatru, jest ciepło, po południu coraz mniej chmur na niebie, a wiatr.. no coś tam wieje, nawet momentami mi to przeszkadza, ale porównując do poprzednich dni, czy do kwietnia jest lux.
Wobec powyższego udaję się do ujścia Sanu od strony północnej, czyli w okolice Dąbrówki Pniowskiej.
Cycle Route 3993469 - via Bikemap.net
Jadę Green Velo aż do Radomyśla, następnie tuż przed mostem skręcam w prawo na drogę szutrową, która powstała niedawno obok starszej drogi. Tu porównanie:

Jechać nią dałoby się, ale ciągnikiem, może quadem. Jednak nie posiadam takich pojazdów, wsiadam więc na Canyona i siłą rzeczy wybieram dosyć wygodną szutrówkę.
Z lewej strony wał, z prawej łąki, czasem pola uprawne. Za wałem również głównie łąki. 
Po 6km od mostu w Radomyślu, docieram do Czekaja Pniowskiego, gdzie trafiam na prom na Sanie.

Prom na drodze nr 854 nie kursuje w weekendy, ale przed wyjazdem przeczytałem o tym, więc nie marudzę. Wracać będę przez most w Radomyślu. 
San w tym miejscu szeroki, do ujścia już tylko 4km. 


Przez te 4km dalej to samo, czyli ładnie. 

Po chwili jestem już przy ujściu. Jak się okazuje jest tu rezerwat. 
Na miejscu Krzyż i wiata. Wiata? No nie wiem... Jak zwał, tak zwał, ale jaki z tego typu konstrukcji pożytek? Hgw...


A to już samo ujście:

Tak kończy się San.

A tak się zaczyna: (3 poniższe zdjęcia pochodzą z sierpnia 2009r.)

To źródło Sanu znajdujące się w "bieszczadzkim worku" niedaleko miejscowości Sianki przy przełęczy Użockiej. 

Obok pomnik, poświęcony naszej rzece:


A tak San wygląda po mniej więcej 5-ciu kilometrach swojego biegu:

Można swobodnie przeskoczyć rzekę jednym susem :-) Ale lepiej tego nie robić. Ukraińscy pogranicznicy nie próżnują, siedzą w krzakach i tylko czekają na taką okazję, a wtedy? No cóż, grozi Ci powrót do domu przez Kijów, albo w najlepszym razie Lwów, mandat i 5-cio letni zakaz wjazdu na Ukrainę :-) San mimo, że wygląda jak wygląda, jest rzeką graniczną, a jest to granica UE.

Tymczasem jednak jestem w miejscu, w którym przeskoczenie Sanu jest nieco utrudnione.


Dobra, wracam powoli. Kieruję się tą samą szutrówką, z małym wyjątkiem. Otóż, przez jakieś 2-3km, drodze szutrowej przy wale towarzyszy droga asfaltowa. Tym razem skręcam w nią, żeby droga powrotna chociaż trochę różniła się od tej, którą tu przybyłem. Różnica wielka nie jest, widać ją tylko przy dużym zbliżeniu na mapie. Mimo to, przejeżdżam przez Czekaj Pniowski, a po chwili wracam na szutrówkę.

W Radomyślu przekraczam San i skręcam w lewo. Posiłkuję się mapami google od czasu do czasu, bo mimo, że tę trasę pokonywałem kilka razy, nie pamiętam szczegółów. 

W Dzierdziówce (czy za Dzierdziówką) trafiam na stadion:

Doskonale przygotowany do gry w 8-mej Lidze Mistrzów obiekt, tylko do kogo należy? Dzierdziówka nie ma zespołu w 8LM, może LZS Zbydniów tu gra? Murawa równiutka, zresztą za bramką stoi taki jakby walec do jej prostowania, jest nowy budynek klubowy, jakieś trybuny, i takie tam. No cóż, trzeba będzie podpytać kolegę z pracy, który grywał w piłkę w takich klimatach, może coś będzie wiedział :-)

Pod Turbią, mam okazję obserwować podejście do lądowania samolotu F-35:

Wiem, słabo widać, ale tak te samoloty są zaprojektowane, żeby trudniej było je wykryć.

Potem już Stalówka, następnie moja druga baza, czyli wał na Sanie (ach, dziś żyję tą rzeką) i do domu...

Fajny dzień i fajnie było się przejechać. Oby tak dalej...
  • DST 71.83km
  • Teren 2.00km
  • Czas 03:28
  • VAVG 20.72km/h
  • VMAX 27.59km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Podjazdy 50m
  • Sprzęt Canyon Yellowstone AL 3.9
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 13 maja 2017

IX Krajoznawczy Rajd Rowerowy "Szlakami Leśnego Skarbca" - trasa "ekstremalna"

Rajd rozpoczął się przy Ośrodku Edukacji Ekologicznej w Janowie Lubelskim. Dla uczestników przygotowano dwie trasy: "turystyczną" i "ekstremalną". Wybrałem oczywiście ekstremalną, która liczyć miała 85km. Skończyło się na niecałych 70km, na które składało się po trochę asfaltu, szutru i piachu, więc można było się zmęczyć. Najgorzej, oczywiście było przy rezerwacie "Kacze Błota", tu jedzie się po czymś w rodzaju "bruku" (Mariusz - to właśnie kojarzyło mi się z betonowymi płytami - ale te kamienie są chyba gorsze od betonowych płyt :-) )
Trasę "ekstremalną" wybrało 18 osób (+ dwójka opiekunów). Skończyliśmy w 14 osób. Tempo jak grupę złożoną z ludzi w różnym wieku całkiem niezłe, byłem szczerze zaskoczony. Prędkość średnia przy tej aktywności jest zaniżona, bo przy większości postojów nie zatrzymywałem czasu w sportypal.
Po przejechaniu 35km trafiliśmy na postój w okolicy Momotów Dolnych, gdzie obie grupy się spotkały, można było zjeść coś z grilla lub grochówkę (bardzo dobra). Przy okazji poznaję Grażynę (pozdrawiam :-) ) i idziemy nieco na ubocze, żeby nie gorszyć innych, w celu... oczywiście wypicia Perełki :-)
Po dojechaniu do mety w Janowie znowu grill i zupa, do tego kilka zabaw i konkursów przygotowanych przez organizatorów. Nie czekam do końca, urywam się po mniej więcej godzinie. 
Po drodze mnóstwo fajnych widoków, piękne lasy i malownicze miejscowości. Przed samym zalewem zajechaliśmy również do Uroczyska Kruczek, gdzie pan burmistrz Janowa opowiedział kilka ciekawostek związanych z tym miejscem. Przy okazji szacunek do burmistrza, który nie miał problemów z przejechaniem całej dłuższej trasy z nami. Opiekunowie również sypali opowieściami, więc przy okazji fajnej przejażdżki można było dowiedzieć się co nieco o okolicy.
Podsumowując: bardzo fajna impreza, mój pierwszy rajd tego typu, ale z pewnością nie ostatni.
Jeśli chodzi o samą trasę, to znałem ją w mniej więcej połowie. Wrócę tam kiedyś, żeby przejechać ją "na spokojnie" i poznać lepiej.



Cycle Route 3992890 - via Bikemap.net


Pierwszy przystanek po ok. 17-tu kilometrach.


Rozlewisko rzeki Dzwola w okolicy Szewców.


Półmetek rajdu - piknik w okolicy Momotów Dolnych.


Most na Bukowej niedaleko Nalepów.


Jedna z wielu szutrówek w Lasach Janowskich.


Kapliczka św. Antoniego na Uroczysku Kruczek


Zoom Natury.


A to już impreza kończąca rajd. Większość ludzi odpuszcza ją sobie.
Cycle Route 3992449 - via Bikemap.net
  • DST 69.32km
  • Teren 10.00km
  • Czas 04:37
  • VAVG 15.02km/h
  • VMAX 29.46km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Podjazdy 80m
  • Sprzęt Canyon Yellowstone AL 3.9
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 6 maja 2017

Rundka w okolicach Stalowej Woli

Prognozy zapowiadają deszcz w okolicach godziny 17-tej. Dzień wcześniej miało padać od 14-tej, a padało od 12-tej, więc plan jest taki, żeby przejechać 50-60km i wrócić na godzinę 15-tą. Ścieżką Green Velo dojeżdżam do Radomyśla, przekraczam San. W Kępie Zaleszańskiej skręcam na Kotową Wolę, skąd udaję się do Jamnicy. Na pustych przestrzeniach w okolicy wspomnianych miejscowości dosyć mocno wieje. Z Jamnicy planowałem wrócić do Stalówki ścieżką rowerową wzdłuż drogi Stalowa - Tarnoberger, ale pierwsze metry i mnóstwo błota zniechęcają mnie do tego - jadę asfaltem do Obojni. Potem Rozwadów i Stalowa Wola. Za Sanem jadę do mojej drugiej bazy - na wał na Sanem. Siedzę tu z pół godziny, w międzyczasie rozpogadza się, przestaje wiać, jest ciepło i słonecznie, co powoduje, że postanawiam dołożyć jeszcze małe kółko. Udaję się asfaltem do Piskorowego Stawu, a wracam lasem.
W lesie oczywiście błoto i kałuże na całą szerokość drogi, ale tym razem już nie zawracam, po powrocie do domu planuję umyć oba rowery...

Remont mostu na Sanie w Radomyślu skończony. Remont mostku na Łęgu w Przyszowie nie. Jak widać im szersza rzeka i dłuższy most, tym szybciej idzie remont...


Baza na wale. Wokół już zielono.

 
Leśne drogi po piątkowych ulewach.

Btw. 227,72 km/h - tyle ponoć wynosi rekord prędkości na rowerze. Ustanowił go niejaki Eric Barone, gość, który już od 25-ciu lat zajmuje się pobijaniem rekordów prędkości jazdy na rowerze.
Ja zająłem się tym tylko raz, zresztą przypadkowo, ale za to z jakim skutkiem! Otóż mój przemoczony w piątek telefon zgłupiał i podczas opisanej wycieczki wskazał... 375km/h. Jako, że nie pedałowałem specjalnie szybko, żeby się nie zmęczyć, jeśli się postaram jestem w stanie przekroczyć 500km/h, a może nawet barierę dźwięku...
Cycle Route 3981585 - via Bikemap.net


  • DST 81.69km
  • Teren 2.00km
  • Czas 03:47
  • VAVG 21.59km/h
  • VMAX 35.00km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Podjazdy 50m
  • Sprzęt Kross Evado 6.0
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 5 maja 2017

Tym razem się nie udało...

Dziś podobnie jak wczoraj rano miało być ok, a po południu deszcz i burze. Wczorajsza prognoza zapowiadała deszcz w okolicach godz. 16-tej, a dzisiejsza już koło 14-tej. Wyruszam tuż po 11-tej. Po drodze mocno się chmurzy, dlatego po dojechaniu do Huty Deręgowskiej, skręcam na ścieżkę Green Velo i kieruję się do domu. Łapie mnie przed Kłyżowem (tuż po 12-tej) i to od razu z grubej rury. Na początku chciałem schować się w Kłyżowie pod jakimś przystankiem i przeczekać, ale po minucie jestem już cały mokry i jest mi wszystko jedno. Przy okazji mój telefon przemaka i wariuje, właśnie go suszę. Oby jutro działał i oby jutro pogoda dała się wyszaleć, chociaż jak teraz patrzę na prognozę, coraz bardziej w to wątpię.
Cycle Route 3978746 - via Bikemap.net
  • DST 31.84km
  • Czas 01:16
  • VAVG 25.14km/h
  • VMAX 37.22km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Podjazdy 20m
  • Sprzęt Canyon Yellowstone AL 3.9
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 4 maja 2017

Zdąrzyć przed deszczem

Dziś prognozy pogody zapowiadały deszcz i burze, ale dopiero po południu, wyruszam więc przed 10-tą, żeby zdążyć. Kieruję się do Stalówki, potem na osiedle Hutnik, gdzie chwilę się motam, ale w końcu znajduję wjazd do lasu, następnie jadę w kierunku Maziarni, nie dojeżdżam do niej jednak, wybieram asfaltówkę w kierunku Sójkowej, ale zaraz za torami skręcam w lewo i ląduje w Nowosielcu. Stamtąd jadę do Rudnika. Tę część znam już bardzo dobrze, a potem zwykle jechałem do Ulanowa i potem do domu. Tym razem jednak spróbowałem odnaleźć słynny zalew w Podwolinie, skąd skręcam do Woliny, następnie do Racławic, przekraczam most na Sanie, i z Zarzecza wracam do domu ścieżką Green Velo. Pogoda świetna. Po raz pierwszy od miesiąca jadę w krótkich spodenkach i T-Shirt'cie. Jakieś 5km przed Pysznicą zaczyna powoli kropić. Teraz gdy piszę te słowa (po 16-tej) już ostro leje.
Droga głównie asfaltowa, jedynie od Hutnika do drogi Nowa Dęba - Nisko jadę chwilę szutrówką (specjalnie nie jadę tą drogą, którą wskazuje google maps, tam mamy głownie betonowe płyty i piach), oraz w okolicach Podwoliny skręcam w las, gdzie jakieś 3-4 km jedzie się leśną drogą, aczkolwiek całkiem dobrze przejezdną.

Tam napotykam na "tunel" kolejowy :-)


Ale po chwili jestem już nad zalewem. Pierwszy raz tu jestem i w sumie... szału nie ma...


Potem już prosto do domu. 
Udało się uniknąć deszczu i w sumie pierwsze dni maja, mimo, że codziennie coś pada, udaje się wykorzystać do jazdy. Oby tak dalej...
Cycle Route 3977512 - via Bikemap.net
  • DST 62.56km
  • Teren 2.00km
  • Czas 02:47
  • VAVG 22.48km/h
  • VMAX 38.28km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Podjazdy 30m
  • Sprzęt Kross Evado 6.0
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 3 maja 2017

Ulanów i okolice

Rano lało, w nocy były nawet burze, ale coś czułem, że po południu powinno być dobrze. Biorę Krossa i wyjeżdżam po obiedzie, tuż przed 15-tą. Wstępnie jadę w kierunku Ulanowa ścieżką Green Velo.Ale gdy dojeżdżam do Wólki Tanewskiej, gdzie ścieżka ma rozwidlenie i rozdziela się w dwa kierunki, decyduję się pojechać do Huty Deręgowskiej i dojechać do Ulanowa od drugiej strony. 


Most na Tanwi w Dąbrówce. 


A to już Ulanów i malowniczo położony nad Sanem obiekt miejscowego Retmana. Akurat toczył się mecz w ramach 21. kolejki I grupy stalowowolskiej A-klasy: Retman Ulanów - Azalia Brzóza Królewska (o tym kto grał i o wyniku dowiaduję się dopiero teraz). Wiem, że Ulanów gra w A-klasie, a to już za wysoka półka, jadę więc dalej do Przędzela, potem przez Wolinę, Racławice i Nisko do Stalówki, za mostem ruszam na wał, gdzie odpoczywam chwilę. Do domu już blisko, wracam przez Chłopską Wolę i Jastkowice.
Fajne te tereny na wschód od Zarzecza, czy Zdziar. Teraz jest już zielono, więc nieźle to wygląda. Fajnie by było, gdyby +25C do tego było, no ale pewnie w końcu kiedyś się doczekamy :-)

Btw. Tak a propos stadionu w Ulanowie: ciekawe, czy jak któryś wykopie piłkę do Sanu, to czy skaczą za nią? Bo w B-klasie, to zawodnicy latają po krzakach za piłką, najczęściej bramkarz. Tu niby wyższa liga, może mają więcej piłek... Ale na pewno były takie przypadki, to jakieś 35m tylko :-)
Cycle Route 3976470 - via Bikemap.net
  • DST 61.31km
  • Czas 02:38
  • VAVG 23.28km/h
  • VMAX 36.79km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Podjazdy 50m
  • Sprzęt Kross Evado 6.0
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 2 maja 2017

Wypad na Roztocze

Znajomi we wtorek udali się do Zamościa i zaproponowali, żebym jechał z nimi. Korzystając z okazji i faktu, że mają duży samochód, wrzucam rower na pakę, proszę o wysadzenie mnie w Zwierzyńcu i odebranie w drodze powrotnej.
Zaczynam z parkingu przy Biedronie, jadę pod staw Kościelny, okrążam go i odnajduję żółtą ścieżkę rowerową, którą na początku będę się poruszał.Żółta ścieżka początkowa prowadzi drogą asfaltową, dojeżdżamy nią do stawów Echo:

, a zaraz za stawami skręca w las. Jedzie się dobrze przygotowaną szutrówką. Ludzi jest dosyć sporo. Część z nich spaceruje, ale i rowerzystów nie brakuje. 
Po kilku kilometrach dojeżdżam do Florianki. Jest tu galeria regionalnej sztuki, ośrodek hodowli konika polskiego i kilka punktów widokowych. Niestety zrobione w pośpiechu zdjęcia nie są zbyt wyraźne, udało się tylko jedno, przedstawiające dom we Floriance.

Po minięciu tej miejscowości dojeżdżam do Górecka Nowego, a dalej Starego. Tu skręcam na czerwoną ścieżkę, która prowadzi asfaltem do Józefowa. Tuż przed tą miejscowością ścieżka odbija w las, ja natomiast jadę dalej asfaltem. Dojeżdżam do stawu, czy też dwóch stawów (tam w głębi znajduje się drugi).

A następnie udaję się na rynek.









Nie ma co - ładnie tu. Chwilkę odpoczywam i udaję się dalej czerwoną ścieżką rowerową, zwaną Centralnym Szlakiem Rowerowym Roztocza. 
Po wydostaniu się z Józefowa ścieżka prowadzi przez otwarty teren

, gdzie w końcu odczuwam silny wiatr wiejący w twarz.

Jednak to tylko kilka kilometrów, za chwilę jestem już w Hamerni. Na zakręcie znajduję kapliczkę z 1907r.:

Tego typu malowniczych kapliczek jest tu sporo. Miejscowi dbają o nie, wszystkie są odrestaurowane i zadbane. Na skrzyżowaniu jadę prosto w las, tak jak prowadzi mnie czerwona ścieżka. 
Są Nowiny, z wykopaliska mej skamieliny...

Miejscowości o nazwie "Nowiny" jest zapewne sporo w Polsce.
Na początek mijam kolejną kapliczkę:

Potem jest jeszcze pomnik pomordowanych prze Niemców mieszkańców Nowin, ale tylko szybko czytam tekst z tablicy i jadę dalej.

Za Nowinami ścieżka każe nam zjechać z asfaltówki, prze dwie kładki przekraczamy płynącą tędy rzeczkę "Sopot", przejeżdżamy pod mostem kolejowym i wjeżdżamy do lasu.



W lesie jedzie się wąską ścieżką i po chwili wyjeżdża w miejscu, gdzie stoi kolejna kapliczka, tym razem postawiona przez harcerzy.


Jak się za chwilę okaże w Majdanach Sopockich znajduje się stanica harcerska.

Poza tym w Majdanie Sopockim (tak nazwijmy przestrzeń pomiędzy Majdanem Sopockim Pierwszym, a Majdanem Sopockim Drugim), znajdują się dwa fajne stawy, oraz cała infrastruktura przygotowana do przyjęcia turystów. Tych póki co niewiele, ale gdy byłem tu w sierpniu, ludzi było sporo.
 

Dalej niebieski szlak prowadzi nieco pod górę, mamy trochę lasu, trochę pól uprawnych i łąk, wszystko to ładnie pofałdowane. Niestety nie najlepiej jest z oznakowaniem. Robię sobie przerwę wśród pól

Nieco dalej na ścieżce hasają sobie dwa zające.

Gdy już ruszam tym co uważałem, że jest niebieską ścieżką docieram wprost do jakiegoś gospodarstwa. Brama otwarta, myślę wchodzę - może kogoś spotkam i wynegocjuję przeprawę przez obce terytorium. Ale za chwilę trafiam na drugą bramę i do tego nikogo nie ma, mimo, że psy szczekają nikt nie pojawia się na podwórzu. Muszę wracać. Biorę rower w łapę i okrążam gospodarstwo, tak, żeby nie zdeptać komuś pola uprawnego. Docieram do asfaltu. Skręcam w prawo. Po mniej więcej kilometrze dojeżdżam do czegoś, co dopiero teraz gdy patrzę na mapę wiem, że było wioską o nazwie "Ciotusza". Tu spotykam trzy starsze kobiety i pytam o drogę, okazuje się, że jadę dokładnie w odwrotnym kierunku, niż powinienem. 
No to zawracam. Tak, teraz jest ok. Po chwili odnajduję niebieski szlak, przekraczam drogę z Józefowa do Tomaszowa Lubelskiego. No ale znowu trzeba się zatrzymać, bo przy drodze stoi kolejna malownicza kapliczka:

Teraz czeka mnie najgorszy fragment trasy. Niebieski szlak jest trudny, prowadzi często pod górę a do tego drogi są nieprzejezdne - sam piach. Mam Canyona z grubymi oponami, ale mimo to jazda wygląda tak: kilkaset metrów jazdy z prędkością 10km/h - kilkaset metrów prowadzenia roweru.
Czymś co rekompensuje włożony trud są widoki. Szlak co chwilę "wyprowadza" nas z lasu na odsłonięte tereny:





Po chwili dojeżdżam (a właściwie doprowadzam siebie i rower) do tablicy pamiątkowej:

Stąd już blisko do osad. Pierwsza z wiosek wg mapy zwie się "Wioska". Jest to chyba część miejscowości o nazwie Róża.
Także i tu mamy tablicę poświęconą zarówno partyzantom, jak i ofiarom niemieckich czystek:

Za Wioską, czy też Różą znajduje się kolejna miejscowość, tym razem Łuszczacz. Niebieski szlak ledwo zahacza o nią, zaraz po wjeździe do Łuszczacza, skręcamy w lewo i opuszczamy miejscowość. Tu na początek trzeba zmagać się z płytami betonowymi, a potem droga zamienia się w dobrej jakości szuter i w większości prowadzi w dół. To mi się podoba, w końcu zjazd.
W zeszłym roku jechałem tędy i szutrówką dojechałem aż do drogi Krasnobród - Tomaszów Lubelski, tym razem w pewnym momencie skręcam w lewo za niebieską ścieżką. I znowu pod górę... I znowu piach. Jechać nie da się ani kawałek, na szczęście to tylko kilkaset metrów i dochodzę do miejscowości o nazwie Szur. Tu stan nawierzchni się poprawia, do tego droga do Krasnobrodu będzie prowadziła w dół, więc następne kilka kilometrów to niemal ciągły zjazd. Po chwili jestem już w Krasnobrodzie. 
Z zeszłego roku nie wspominam za dobrze tej miejscowości. Tym razem tylko utwierdzam się w tym przekonaniu. Postanawiam, że nie wydam tu już ani złotówki i w ogóle będę starał się omijać Krasnobród szerokim łukiem.
Sama miejscowość dosyć ładna. Rynek co prawda nie tak fajny jak w Józefowie, jest tu sporych rozmiarów zalew, pagórki wokół, można obejrzeć okolicę z wieży widokowej. Jestem jednak obrażony na Krasnobród, więc jadę dalej. Pozostaje mi już tylko wrócić do Zwierzyńca i czekać na znajomych, którzy będą wracali z Zamościa.
Za Krasnobrodem skręcam w kierunku miejscowości Hutki. Tutaj przy drodze płynie sobie Wieprz.
Znajomi zachwalali spływy kajakowe po tej rzece. W zeszłym roku miałem okazję uczestniczyć w takim i uważam je za mocno przereklamowane. Pływałem po Bukowej i Tanwi i moim zdaniem było o wiele lepiej. Wieprz co prawda wije się jak na zdjęciu, jest tu wiele zakrętów, ale widoki ładniejsze na Tanwi. Plusem Wieprza jest, nazwijmy to "infrastruktura". Co kilka kilometrów zorganizowane są przystanie - bary, gdzie można zaparkować kajak, zjeść coś, wypić piwo... U nas tego nie ma...
Dalej już prosta droga do Zwierzyńca. Jadę ładną dolinką przez miejscowości Kaczórki, Bondyrz, Guciów i Obrocz. Wiatr jest moim sprzymierzeńcem, ponadto mam raczej z górki, więc jedzie się szybko i jazda nie męczy.
Dojeżdżam w końcu do Zwierzyńca. Objeżdżam staw kościelny:


Godzinę mam 17.30. Znajomym zejdzie jeszcze chwilę w Zamościu, rowerem już dziś jeżdżone nie będzie, zajeżdżam zatem do pijalni:

Do wyboru 4 rodzaje piwa: Zwierzyniec, Ordynackie, Witbier i Koźlak. Pierwsze dwa idą na uzupełnienie płynów w organizmie, wchodzą dosyć szybko. Trzecie już wolniej. Czwarte znowu szybko, bo znajomi dzwonią, żebym wkrótce był gotowy. Wszystkie 4 rodzaje wypróbowane. I to chyba dobre podsumowanie fajnej wycieczki :-)
Po drodze do Stalówki pada deszcz. Na szczęście wygląda na to, że limit pecha wyczerpałem w niedzielę...
Cycle Route 3975485 - via Bikemap.net
  • DST 73.32km
  • Teren 20.00km
  • Czas 04:01
  • VAVG 18.25km/h
  • VMAX 36.22km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Podjazdy 230m
  • Sprzęt Canyon Yellowstone AL 3.9
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl