Informacje

  • Wszystkie kilometry: 5522.60 km
  • Km w terenie: 766.50 km (13.88%)
  • Czas na rowerze: 11d 17h 41m
  • Prędkość średnia: 19.61 km/h
  • Więcej informacji.
liczniki odwiedzin baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Bwele.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Poniedziałek, 10 kwietnia 2017

New Horizons

Dla mnie wycieczka do Sandomierza, była tym czym dla NASA wycieczka w okolice Plutona. Wstyd się przyznać, ale mimo bliskości tego miasta, wolałem do tej pory jeździć po jakiś lasach niż wybrać się rowerem do pięknego miasta i jego okolic. Wcześniej podpatrywałem jak to robili inni i jak już kupiłem rower crossowy, wiedziałem, że w tym roku obowiązkowo muszę się wybrać w tym kierunku.


Do Sandomierza jadę przez Rozwadów, tam skręcam w kierunku Obojni, potem Kotowa Wola, Kępie Zaleszańskie i tu trafiam na nieszczęsne Green Velo. Przed samym Sandomierzem ścieżka zachowuje się dziwnie, jadę więc na sam koniec ruchliwą drogą główną i tak aż do mostu na Wiśle. Za mostem odnajduję Green Velo i skręcam na Stare Miasto (tak to się nazywa w Sandomierzu?). Co prawda nie wjeżdżam tam, tylko staję przed jakimiś schodami i nie chcąc kombinować wnoszę rower na górę. Szczerze mówiąc przez te kilkadziesiąt metrów w górę po schodach z rowerem zmachałem się bardziej niż przez wcześniejsze ~40km rowerem :-)



Jest koło południa. Po rynku chodzą jakieś wycieczki, jest trochę turystów i kilku amatorów rowerów. Muszę ściągnąć bluzę, bo słońce coraz śmielej wygląda spoza chmur i nieźle grzeje. Wyjeżdżając z Pysznica Town, ubrałem się dosyć solidnie, było chłodno i mgliście, teraz jednak zaczyna robić się ciepło.
To jednak tylko pierwsze wrażenie, po wyjeździe z rynku znowu się chmurzy (na szczęście na chwilę) i przez jakiś czas jest chłodnawo.
Kieruję się w kierunku Nowych Kichar (czy Nowych Kicharów ?). Widziałem fajne fotki z tych rejonów i zawsze chciałem wybrać się tam, żeby te cuda zobaczyć na własne oczy.
Prowadzą tam nawet jakiś ścieżki rowerowe i szlaki piesze. Nie trudno wyjechać z Sandomierza w odpowiednim kierunku.
Po chwili mijam Sandomierz i zaczynam znowu się wspinać. tym razem po polnych drogach, ale z nawierzchnią dosyć twardą, więc jedzie się dobrze.


Przeglądając blog Mariusza spotkałem się z czymś takim jak "latarnie chocimskie". I tu nagle proszę - mijam jedną z nich (dosyć niespodziewanie):


Szlak jest dobrze oznaczony, więc bez problemu prowadzi mnie do Nowych Kichar(ów) i o ile obawiałem się, że odnalezienie tajemniczej baszty będzie problemem, o tyle jestem zaskoczony, bo szlak prowadzi rowerzystów tak, by koło niej przejechali.


Zaskoczeniem natomiast jest jej otoczenie. Na zdjęciu tego nie widać, ale zaraz obok są normalne domostwa. W środku... melina :-)

Z Kichar(ów) szlak prowadzi w kierunku Dwikóz. Dwikozy warte są odwiedzenia, bowiem znajduje się tam (albo znajdował się - to właśnie jest do sprawdzenia) zakład przetwórstwa owocowo-warzywnego (czy jak mu tam), który to kiedyś produkował najlepsze wino w tej części Galaktyki, mianowicie "Jabłuszko Sandomierskie". Swego czasu wino to poszerzało horyzonty myślowe moje i moich znajomych, a od wielu lat nie widziałem go na sklepowych półkach. Sprawdzenie, czy to wino nadal jest w produkcji należy zacząć od sprawdzenia, czy istnieje jeszcze zakład je produkujący, ale uznaję, że jest to cel warty osobnej wycieczki, dlatego skręcam na północ. Drogowskaz wskazuje, że za 0.5km będzie jakiś kościół, a za 4.3km (chyba) jakieś coś poświęcone Zawiszy Czarnemu. Tymczasem jest ostro pod górę. To chyba gorsze niż wnoszenie roweru na rynek w Sandomingo. Ale to tylko chwilka. Kościół faktycznie jest, o Zawiszy już nic więcej tego dnia nie słyszę, jadę prosto w kierunku na Stary, a potem i Nowy Garbów.
Raz pod górę, raz w dół, widoki świetne, wśród wzgórz na przemian pola i sady z jabłoniami. Za miesiąc będzie tu pięknie.


Gdzieś tam przed Kogutkami mylę się i skręcam w prawo, jadę z kilometr po jakiś takich dziwnych betonowych płytach z otworami, telepie mną strasznie, i chyba zbaczam z celu (czyli drogi na Zawichost), wracam zatem i przy samotnym gospodarstwie spotykam ludzi, pytam o drogę. Potem już bajka, kilka kilosów z górki, jedzie się bardzo dobrze i po chwili ląduje w Zawichoście. Tam udaję się do sklepu i na prom.

No właśnie, tylko... gdzie ten prom?

Wydaje mi się, że prom powinien kursować pomiędzy tym betonowym nabrzeżem, na którym stoję, a tym po przeciwnej stronie... Ale promu nie ma. Na przeciwnym brzegu pusto, stoi tylko jeden samochód i kilka osób. W pobliżu goście łowią ryby, więc podpytuję ich, o to co tu się wyprawia i okazuje się, że "prom w remoncie".
Zajebiście...
Wycieczka wycieczką... Dobra tam Sandomierz, Kichary, wzgórza, ale przepłynięcie się promem miało być atrakcją turystyczną.
No ale co poradzić?
Siedzę tu chwilę, patrzę sobie na Wisłę.

Szersze to niż San, nie dziwne w sumie, bo skoro San jest szeroki i wpływa do Wisły, to ona węższa nie będzie. Na liczniku już 61km. Trasa miała liczyć ok. 100km. Nawet nie myślę o powrocie na południe do najbliższego mostu w Sandomierzu, jadę do Annopola.

W Annopolu nigdy nie byłem. Słyszałem co prawda o tym mieście. Pamiętam ze 20 lat temu jak w tv mówili, że stał się miastem.

Dojeżdżam tam drogą 777 (łatwo zapamiętać). Droga mało uczęszczana, jedzie się dobrze. W Annopolu jest znowu nieco pod górkę, najpierw trzeba wdrapać się na most, a potem jeszcze wyżej.
Na moście robię sobie fotkę Wisły:

I dalej na miasto pod górkę.

Senne miasteczko, na środku, coś w rodzaju mini-parku, kilka sklepów i pomnik poświęcony "kobietom Lubelszczyzny" poległym w czasie wojny.

Za chwilę mam drogowskaz na Stalówkę, skręcam więc tam i jadę wojewódzką 854-ką. Fajnie jest, droga "z górki" przez ładne kilka km. Aczkolwiek po samym zakręcie drogowskaz wskazuje "Stalowa Wola 45, Radomyśl n/Sanem 27". Nie wiedziałem co robić, gdybym trafił na prom w Zawichoście, raczej wolałbym tej drogi uniknąć i jechać bocznymi bliżej Sanu. Może nawet zajechać do ujścia Sanu do Wisły w okolice Dąbrówki Pniowskiej. Ale o dziwo ruch niewielki i mimo, że wieje w twarz, to wiatr słaby, a lasy jeszcze mnie osłaniają, postanawiam więc zobaczyć co będzie dalej.
Gdzieś za Kosinem zjeżdżam w las, Sportypal wskazuje już 85km. Chciałem zjeść, napić się, posiedzieć, tego ostatniego nie udało się zrobić, bo różne stworzenia atakują z ziemi i powietrza, więc 10 minut to wszystko co udaje się odpocząć, wracam więc na drogę i dalej plan jest taki, żeby jechać do Radomyśla, a potem Green Velo i do domu.

Również i tu po drodze mijam wycięte lasy.

Dojeżdżam do Borowa i tu znany mi drogowskaz na Zaklików. A co tam - skręcam. Wiem, że dołożę sobie kilkanaście kilosów, ale czuję się dobrze.

To fajny kawałek drogi. Droga co prawda nie za bardzo fajna, ale okolice owszem.
Myślałem jechać do cioci Ireny gdzieś w ciągu tygodnia, o ile będzie czas, a tymczasem już dziś się przytrafia.


Stąd już blisko do Zaklikowa, a z Zaklikowa jadę w kierunku Lipy i za torami skręcam w lewo. Jadę resztkami asfaltu, dojeżdżam do torów i tu krótka przerwa.

Droga prowadzi do skrzyżowania asfaltówki Lipa - Maliniec. Wyjeżdżam w okolicach Malińca i skręcam do Gwizdowa. Stamtąd w kierunku Kochanów, dalej na Ludian, ale odbijam na lewo za wczasu i ląduję na Podlesiu. Stamtąd już jakieś 6km i jestem w domu.

7.5-godzinna wycieczka nie była taka ciężka jak się okazało. No i nowe horyzonty odkryte, więc jestem zadowolony. Sandomierskie rejony są fajne do jazdy rowerem, a jeszcze fajniej będzie za miesiąc. Trzeba będzie tu wracać. A co do nowych horyzontów, to jeszcze sporo tego jest w okolicy, a wiosna dopiero się zaczyna.

Pozdrawiam!
Cycle Route 3942236 - via Bikemap.net
  • DST 130.62km
  • Czas 06:04
  • VAVG 21.53km/h
  • VMAX 41.74km/h
  • Podjazdy 330m
  • Sprzęt Kross Evado 6.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
No właśnie..do soboty nastepnej to duzo czasu i prognozy się moga jeszcze pozmieniac..oby

Co do wina to..pewnie jabłek w nim tyle co winogron :)
Ponoc koło Koprzywnicy coca cola buduje wytwórnię soków z tamtejszych owoców..ciekaw ile tych owoców w tych sokach bedzie , oby więcej niz w tym winie :)
MarqoBiker
- 11:35 środa, 12 kwietnia 2017 | linkuj
Dobra, to spróbuję faktycznie kupić kilka butelek i dostaniesz jedną. Z tymże nie wypić go to będzie zwykłe marnotrastwo :-) Domyślam się, że chcesz skojarzyć sady z jabłoniami z okolic Sandomierza z "Jabłuszkiem". Poważnie myślisz, że to z jabłek jest robione? :-)

Co do soboty po świętach to ja chętnie. Póki co prognozy nie są zbyt optymistyczne, ale jeszcze sporo czasu, może się zmienią. Już mrozu nie będzie, więc jeśli tylko nie będzie padać i nie wypadnie nic niespodziewanego to i tak gdzieś bym jechał, więc może być i tam.
Bwele
- 11:17 środa, 12 kwietnia 2017 | linkuj
Bwele...bądź kolega i zostaw mi jedno to wino :) . Serio pisze . Nie chce bynajmniej pić tego ale mam taki fajny pomysł na wpis na moim blogu na temat Sandomierskich sadów i tego klasycznego mamrota :)
Co do Łanów to jest tam przepięknie i często tam jezdzę , czasami na ognisko a czasami tak posiedzieć na źródliskiem .
Moze Panowie w sobotę po świętach, jakby jakoś znośnie było wybrał się tam razem ?? Albo na ognisko albo tak dla samej jazdy .

W okolicach Dwikóz są fajne, ciekwe miejsca tylko trzeba poczekac a juz bedzie prawdziwa wiosna
MarqoBiker
- 10:30 środa, 12 kwietnia 2017 | linkuj
Faktycznie, Łany wyglądają nieźle z mapy... To będzie kolejny cel, bo jeden mi akurat odpadł.
Misja "Dwikozy" odwołana. Kumpel z pracy powiedział, że wino "Jabłuszko Sandomierskie" jest w sprzedaży m.im. w sklepie w Rozwadowie. Jutro wracając z pracy sprawdzę to i jeśli to prawda wezmę skrzynkę. Wykopię na ogródku piwniczkę i zdeponuję całą zawartość, (poza jedną butelką testową) dla przyszłych pokoleń - niech dojrzewa. A skoro istnieje wino, to producent również, więc nie ma sensu zbaczać do nudnych Dwikozów, bo w okolicach Sandomierza są ciekawsze miejsca...
Bwele
- 21:26 wtorek, 11 kwietnia 2017 | linkuj
No proszę bardzo fajna wycieczka Ci wyszła i do tego jaka treściwa. Tylko pozazdrościć. Jak byłeś w Kosinie można było odbić w lewo do małej miejscowości Łany, jest tam bardzo ładne źródlisko z wiatą gdzie można spokojnie sobie odpocząć i się wyciszyć. Ale nic jeszcze straconego można się tam wybrać w ramach osobnej wycieczki zrobić ognisko na miejscu posilić się i spokojnie wrócić :)
Mamir
- 10:15 wtorek, 11 kwietnia 2017 | linkuj
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa tynie
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]


Blogi rowerowe na www.bikestats.pl