Niedziela, 14 maja 2017
Do ujścia Sanu od strony północnej
Dziś nietypowa jak na wiosnę pogoda, zamiast zimna, deszczu i silnego wiatru, jest ciepło, po południu coraz mniej chmur na niebie, a wiatr.. no coś tam wieje, nawet momentami mi to przeszkadza, ale porównując do poprzednich dni, czy do kwietnia jest lux.
Wobec powyższego udaję się do ujścia Sanu od strony północnej, czyli w okolice Dąbrówki Pniowskiej.
Jadę Green Velo aż do Radomyśla, następnie tuż przed mostem skręcam w prawo na drogę szutrową, która powstała niedawno obok starszej drogi. Tu porównanie:
Jechać nią dałoby się, ale ciągnikiem, może quadem. Jednak nie posiadam takich pojazdów, wsiadam więc na Canyona i siłą rzeczy wybieram dosyć wygodną szutrówkę.
Z lewej strony wał, z prawej łąki, czasem pola uprawne. Za wałem również głównie łąki.
Po 6km od mostu w Radomyślu, docieram do Czekaja Pniowskiego, gdzie trafiam na prom na Sanie.
Prom na drodze nr 854 nie kursuje w weekendy, ale przed wyjazdem przeczytałem o tym, więc nie marudzę. Wracać będę przez most w Radomyślu.
San w tym miejscu szeroki, do ujścia już tylko 4km.
Przez te 4km dalej to samo, czyli ładnie.
Po chwili jestem już przy ujściu. Jak się okazuje jest tu rezerwat.
Na miejscu Krzyż i wiata. Wiata? No nie wiem... Jak zwał, tak zwał, ale jaki z tego typu konstrukcji pożytek? Hgw...
A to już samo ujście:
Tak kończy się San.
A tak się zaczyna: (3 poniższe zdjęcia pochodzą z sierpnia 2009r.)
To źródło Sanu znajdujące się w "bieszczadzkim worku" niedaleko miejscowości Sianki przy przełęczy Użockiej.
Obok pomnik, poświęcony naszej rzece:
A tak San wygląda po mniej więcej 5-ciu kilometrach swojego biegu:
Można swobodnie przeskoczyć rzekę jednym susem :-) Ale lepiej tego nie robić. Ukraińscy pogranicznicy nie próżnują, siedzą w krzakach i tylko czekają na taką okazję, a wtedy? No cóż, grozi Ci powrót do domu przez Kijów, albo w najlepszym razie Lwów, mandat i 5-cio letni zakaz wjazdu na Ukrainę :-) San mimo, że wygląda jak wygląda, jest rzeką graniczną, a jest to granica UE.
Tymczasem jednak jestem w miejscu, w którym przeskoczenie Sanu jest nieco utrudnione.
Dobra, wracam powoli. Kieruję się tą samą szutrówką, z małym wyjątkiem. Otóż, przez jakieś 2-3km, drodze szutrowej przy wale towarzyszy droga asfaltowa. Tym razem skręcam w nią, żeby droga powrotna chociaż trochę różniła się od tej, którą tu przybyłem. Różnica wielka nie jest, widać ją tylko przy dużym zbliżeniu na mapie. Mimo to, przejeżdżam przez Czekaj Pniowski, a po chwili wracam na szutrówkę.
W Radomyślu przekraczam San i skręcam w lewo. Posiłkuję się mapami google od czasu do czasu, bo mimo, że tę trasę pokonywałem kilka razy, nie pamiętam szczegółów.
W Dzierdziówce (czy za Dzierdziówką) trafiam na stadion:
Doskonale przygotowany do gry w 8-mej Lidze Mistrzów obiekt, tylko do kogo należy? Dzierdziówka nie ma zespołu w 8LM, może LZS Zbydniów tu gra? Murawa równiutka, zresztą za bramką stoi taki jakby walec do jej prostowania, jest nowy budynek klubowy, jakieś trybuny, i takie tam. No cóż, trzeba będzie podpytać kolegę z pracy, który grywał w piłkę w takich klimatach, może coś będzie wiedział :-)
Pod Turbią, mam okazję obserwować podejście do lądowania samolotu F-35:
Wiem, słabo widać, ale tak te samoloty są zaprojektowane, żeby trudniej było je wykryć.
Potem już Stalówka, następnie moja druga baza, czyli wał na Sanie (ach, dziś żyję tą rzeką) i do domu...
Fajny dzień i fajnie było się przejechać. Oby tak dalej...
Wobec powyższego udaję się do ujścia Sanu od strony północnej, czyli w okolice Dąbrówki Pniowskiej.
Jadę Green Velo aż do Radomyśla, następnie tuż przed mostem skręcam w prawo na drogę szutrową, która powstała niedawno obok starszej drogi. Tu porównanie:
Jechać nią dałoby się, ale ciągnikiem, może quadem. Jednak nie posiadam takich pojazdów, wsiadam więc na Canyona i siłą rzeczy wybieram dosyć wygodną szutrówkę.
Z lewej strony wał, z prawej łąki, czasem pola uprawne. Za wałem również głównie łąki.
Po 6km od mostu w Radomyślu, docieram do Czekaja Pniowskiego, gdzie trafiam na prom na Sanie.
Prom na drodze nr 854 nie kursuje w weekendy, ale przed wyjazdem przeczytałem o tym, więc nie marudzę. Wracać będę przez most w Radomyślu.
San w tym miejscu szeroki, do ujścia już tylko 4km.
Przez te 4km dalej to samo, czyli ładnie.
Po chwili jestem już przy ujściu. Jak się okazuje jest tu rezerwat.
Na miejscu Krzyż i wiata. Wiata? No nie wiem... Jak zwał, tak zwał, ale jaki z tego typu konstrukcji pożytek? Hgw...
A to już samo ujście:
Tak kończy się San.
A tak się zaczyna: (3 poniższe zdjęcia pochodzą z sierpnia 2009r.)
To źródło Sanu znajdujące się w "bieszczadzkim worku" niedaleko miejscowości Sianki przy przełęczy Użockiej.
Obok pomnik, poświęcony naszej rzece:
A tak San wygląda po mniej więcej 5-ciu kilometrach swojego biegu:
Można swobodnie przeskoczyć rzekę jednym susem :-) Ale lepiej tego nie robić. Ukraińscy pogranicznicy nie próżnują, siedzą w krzakach i tylko czekają na taką okazję, a wtedy? No cóż, grozi Ci powrót do domu przez Kijów, albo w najlepszym razie Lwów, mandat i 5-cio letni zakaz wjazdu na Ukrainę :-) San mimo, że wygląda jak wygląda, jest rzeką graniczną, a jest to granica UE.
Tymczasem jednak jestem w miejscu, w którym przeskoczenie Sanu jest nieco utrudnione.
Dobra, wracam powoli. Kieruję się tą samą szutrówką, z małym wyjątkiem. Otóż, przez jakieś 2-3km, drodze szutrowej przy wale towarzyszy droga asfaltowa. Tym razem skręcam w nią, żeby droga powrotna chociaż trochę różniła się od tej, którą tu przybyłem. Różnica wielka nie jest, widać ją tylko przy dużym zbliżeniu na mapie. Mimo to, przejeżdżam przez Czekaj Pniowski, a po chwili wracam na szutrówkę.
W Radomyślu przekraczam San i skręcam w lewo. Posiłkuję się mapami google od czasu do czasu, bo mimo, że tę trasę pokonywałem kilka razy, nie pamiętam szczegółów.
W Dzierdziówce (czy za Dzierdziówką) trafiam na stadion:
Doskonale przygotowany do gry w 8-mej Lidze Mistrzów obiekt, tylko do kogo należy? Dzierdziówka nie ma zespołu w 8LM, może LZS Zbydniów tu gra? Murawa równiutka, zresztą za bramką stoi taki jakby walec do jej prostowania, jest nowy budynek klubowy, jakieś trybuny, i takie tam. No cóż, trzeba będzie podpytać kolegę z pracy, który grywał w piłkę w takich klimatach, może coś będzie wiedział :-)
Pod Turbią, mam okazję obserwować podejście do lądowania samolotu F-35:
Wiem, słabo widać, ale tak te samoloty są zaprojektowane, żeby trudniej było je wykryć.
Potem już Stalówka, następnie moja druga baza, czyli wał na Sanie (ach, dziś żyję tą rzeką) i do domu...
Fajny dzień i fajnie było się przejechać. Oby tak dalej...
- DST 71.83km
- Teren 2.00km
- Czas 03:28
- VAVG 20.72km/h
- VMAX 27.59km/h
- Temperatura 21.0°C
- Podjazdy 50m
- Sprzęt Canyon Yellowstone AL 3.9
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Bardzo fajna wyprawa Hans. Ja z tej strony ujścia Sanu do Wisły nie byłem. Byłem po drugiej stronie... pozdrawiam
Mamir - 20:47 niedziela, 14 maja 2017 | linkuj
Aaaa..zapomniałem napisać że zazdroszcze wycieczki do źródeł Sanu . Też chciałem kiedys się tam wybrać .
MarqoBiker - 20:19 niedziela, 14 maja 2017 | linkuj
Fajna wycieczka, jeszcze w tym roku przy ujściu Sanu nie byłem .
Ten prom w Czekaju to o ile mi wiadomo wogóle nie działa..chętnych przewożą łódką ( płynąłem chyba 2 lata temu...ja z rowerem u kumpel z rowerem ..zesrany byłem trochę bo pływać nie umiem ale jakos dpłynęliśmy )
A mi dzis tuz nad głową przeleciał szybowiec gdy jechałem tą drogą co Ty...nawet bym się nie zorientował tylko nagle zobaczyłem jego cien a potem taki lekki świst i dopiero wtedy szybowiec . MarqoBiker - 20:18 niedziela, 14 maja 2017 | linkuj
Komentuj
Ten prom w Czekaju to o ile mi wiadomo wogóle nie działa..chętnych przewożą łódką ( płynąłem chyba 2 lata temu...ja z rowerem u kumpel z rowerem ..zesrany byłem trochę bo pływać nie umiem ale jakos dpłynęliśmy )
A mi dzis tuz nad głową przeleciał szybowiec gdy jechałem tą drogą co Ty...nawet bym się nie zorientował tylko nagle zobaczyłem jego cien a potem taki lekki świst i dopiero wtedy szybowiec . MarqoBiker - 20:18 niedziela, 14 maja 2017 | linkuj