Informacje

  • Wszystkie kilometry: 5522.60 km
  • Km w terenie: 766.50 km (13.88%)
  • Czas na rowerze: 11d 17h 41m
  • Prędkość średnia: 19.61 km/h
  • Więcej informacji.
liczniki odwiedzin baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Bwele.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Niedziela, 25 czerwca 2017

Weekend w Beskidzie Niskim - w poszukiwaniu śladów zaginionej kultury - dzień 2 (niedziela)

Wstałem o 9-tej, chyba jako pierwszy z ekipy. Niektórzy wstali o 11-tej. We łbie trochę szumiało. Do tego od rana było praktycznie bezchmurnie i bardzo ciepło. Dopiero koło 11.30 ekipa ruszyła w miejsce, gdzie wczoraj grillowaliśmy, żeby zjeść resztę tego co pozostało po sobocie. Mi ostał się jeden czteropak, przekazałem go spragnionym, myślałem, że będą mnie nosić na rękach :-)
Dobra, ja nie jem, wczoraj napchałem się, trzeba ruszać, bo prognoza ICM pokazuje burze na godzinę 17-tą. Zaplanowana trasa miała być lżejsza od tej z poprzedniego dnia i prowadzić bądź to asfaltem, bądź ścieżkami rowerowymi. Cel to kolejne dwie opuszczone wioski.

Cycle Route 4079273 - via Bikemap.net


W niedzielę pogoda była piękna, więc wszystko wyglądało jeszcze lepiej. To dolina, w której leży Lipowiec. Na początku jadę nia do Jaśliśk, gdzie trochę się motam, ale w końcu trafiam na drogę wojewódzką i jadę do Tylawy. 

Wiatr wieje od południa, ja jadę na zachód. W Tylawie muszę odnaleźć zieloną trasę rowerową. 
A gdy mi się to udaję wjeżdżam w kolejną dolinę. 



Szutrówka o dobrej nawierzchni sprawia, że jedzie się bardzo dobrze. 

Po chwili dojeżdżam do pierwszego celu na dzisiejszy dzień - opuszczonej wioski Smereczne.

Wszystko co ją upamiętnia to:

- symboliczna drewniana dzwonnica. We wsi istniała oczywiście cerkiew, która jak wszystkie inne budynki została zniszczona podczas II WŚ. Tablica na dzwonnicy wspomina, że została ona postawiona w 80-cio lecie powrotu Łemków do prawosławia (co nastąpiło w roku 1927 - kiedy to wszyscy mieszkańcy przeszli na tę religię)


, oraz tablica poświęcona mieszkańcom, którzy zginęli podczas wojny.

Losy tej miejscowości były inne niż losy wiosek, które odwiedziłem poprzedniego dnia. Podczas wojny było tu względnie spokojnie. Było tu wtedy 37 gospodarstw. W roku 1943 Niemcy wybudowali tu (tzn siłą zmusili miejscowych, żeby wybudowali) strażnicę, przez miejscowych zwaną "kasarnią". Był to duży murowany, ufortyfikowany budynek, w którym mieszkało 15 żołnierzy. 
We wrześniu 1944 dotarł tu front. Gdy radzieccy żołnierze dotarli w pobliże, zaczęli się okopywać na pobliskiej górze Wapno. Niemcy widząc to, opuścili wieś i przeszli do Olchowca. Wieś przez kilka godzin była wolna. Gdyby Sowieci weszli wtedy do wsi, pewnie przetrwałaby ona wojnę, tymczasem postanowili zostać w swoich okopach. Niemcy widząc to wrócili do kasarni. 20 września, o świecie, niemiecki dowódca obszedł chałupy i nakazał wszystkim mieszkańcom w ciągu 10 minut opuścić wieś, bo za chwilę miały zacząć się tu walki. Mieszkańcy już dawno byli spakowani, wypuścili tylko z zagród bydło i uciekli w las. Walki o wieś trwały 12 dni. Ocenia się, że na każdy ar spadło tu 6-8 pocisków artyleryjskich, cała zabudowa spłonęła, zniszczenia nie ominęły nawet drzew owocowych, po których zostały nagie pnie. Po wojnie nie było do czego wracać, cześć mieszkańców zamieszkała w pobliskich miejscowościach, część wywieziono na Ukrainę, a część na ziemie zachodnie, gdzie zasiedlano miejsca opuszczone przez wysiedlanych Niemców.
Ruiny "kasarni" gdzieś tu są, ale ponoć w lecie ciężko je znaleźć, są pozarastane chaszczami.

Niespodziewanie, zaraz za dzwonnicą kończy się droga.


Wtedy jeszcze o tym nie wiedziałem, ale to jeszcze nie było najgorsze :-)


Dolina schodzi nieco w dół, dojeżdżam do tablicy informującej, że wkraczam do Magurskiego Parku Narodowego. 
Jest też informacja o biletach. Normalny kosztuje 4zł, ale oczywiście nie ma tu żadnej kasy. Jest za to napisane, że w takich przypadkach należy wysłać sms o treści "PLN.BILET" na jakiś tam numer. Lepiej wysłać, niż w razie kontroli dostać mandat, tak więc robię. Odpowiedź (zaskakującą) dostaję dopiero po godzinie, już po wyjeździe z MPN.

A tuż po przekroczeniu granicy zaczynają się dziwne rzeczy.

Tak wygląda droga.

Na polanach jest tylko trochę lepiej.


Jednak w tym miejscu przeważa las i widoki takie jak 2 zdjęcia wyżej. Albo jest jeszcze gorzej, np błoto i ścieżka szerokości 20cm. Wszędzie pokrzywy. Zaczynam się zastanawiać, czy dalej jestem na ścieżce, ale przecież nie było tu żadnych zakrętów. W końcu na drzewie odnajduję znak - zielony rower na białym tle - czyli to jednak ścieżka!
Zastanawiam się wtedy co za debil zrobił tędy ścieżkę rowerową? Pewnie jakiś złośliwy małpiszon siedział sobie wygodnie z biurze, przejechał palcem po mapie i powiedział coś w stylu "a niech się durnie męczą, hy hy hy". No i efekt tego taki, że jakieś 4-5km muszę prowadzić rower. 

No ale w końcu docieram do drugiej wsi - Wilszni.


Oto jej skrócona historia.

Tu chociaż przydrożny krzyż przetrwał do dziś:

Ale napisy nie przetrwały...

Tu już pojawia się droga:

Ale z początku przypomina ona tą z Budy Stalowskiej. W strumyku mniej wody, zastanawiam się czy nim się nie przemieszczać, ale z mapy wynika, że potem skręca i oddala się od drogi, więc lepiej przechodzić takie niespodzianki poboczami. 

Dobrze, że zrezygnowałem ze strumyka, bo droga z każdą chwilą się poprawia.
Dolina po minięciu Wilszni zwęża się.


I tak oto docieram do końca Magurskiego Parku Narodowego.

Sms zwrotny dochodzi dopiero parę minut po wyjeździe z Parku i jestem zaskoczony...
"TAROT wskazuje na wielki zmiany w Twoim zyciu w najbliższym czasie. Odpisz PRZYSZLOSC, aby dowiedzieć się co Cie czeka"

No tak, Magurski Park jest jakiś dziwny. Nie dość, że zatrudnia złośliwych pracowników, którzy układają nieprzejezdne trasy rowerowe, to jeszcze nabija klientelę wróżbicie Maciejowi...

Może coś pomyliłem, ale raczej po prostu numer podany na tablicy był nieaktualny. Jeśli tak, to pełen profesjonalizm :-)

Dojeżdżam do Olchowca. 
Niewielka miejscowość.

nad którą góruje cerkiew:

Cerkiew pochodzi z końca XVIIIw, ale obecny wygląd zawdzięcza przeprowadzonemu w roku 1992 remontowi.

Następną miejscowością na drodze jest Ropianka. Żeby do niej dojechać pokonuję 2-3 spore pagórki. Z przodu najmniejsza tarcza, z tyłu trzecia od końca i tak przez dobre kilkanaście minut. Słońce grzeje coraz mocniej. Na szczęście wiatr mam w plecy, chociaż pagórki są zalesione, więc nie odczuwam go tak jak na otwartych przestrzeniach.

W Ropiance wybudowano jedną z pierwszych na terenie Polski kopalnię ropy naftowej. Przy drodze stoi poświęcona temu tablica:


Swego czasu było tu kilka kompani wydobywczych i nawet 150 szybów. Dyrektorem jednej z nich był Ignacy Łukasiewicz. 
Teraz Ropianka to niewielka miejscowość, ledwie kilka gospodarstw. Ropa wyczerpała się już dawno, więc wieś opustoszała. 

A za Ropianką las z jednej strony drogi się kończy i rozpościera się widok na rozległą dolinę. Gdzieś tam na jej końcu są Jaśliska, do których będę teraz wracał.


Ale po drodze mijam jeszcze Mszanę. A w niej takie szkaradztwa:




To oczywiście pozostałości po PGR'ze. A jeśli był tu PGR, to pobudowano również piękne budynki mieszkaniowe dla pracowników:

Ten był chyba najładniejszy ze wszystkich, poważnie. Przed tymi brzydszymi stało sporo miejscowych, więc nie robiłem tam zdjęć.

Taki syf w tak malowniczej dolinie, ręce opadają. 

Na szczęście dalej znowu robi się ładnie:


Po drodze do Jaślisk mam jeszcze dwa spore podjazdy, ale po asfalcie wjeżdżam bez problemu, chociaż znowu na niemal najniższych przełożeniach. 
W Jaśliskach na moście zwracam uwagę na rzekę Jasiółkę:

Fajnie ukształtowane dno, dzieło wody.

Z Jaślisk wracam do Lipowca. Podjeżdżam pod bolid, odkręcam koło i pakuję rower do środka. Po dwóch dniach jest bardzo ładnie zabłocony. 
Po drodze zatrzymuję się jeszcze przy miejscowym potoku i kąpię się w nim. Po dniu poprzednim i mieszance niezdrowego żarcia i browarów, pot jest wyjątkowo śmierdzący :-) Zresztą nie wiem, czy nie będę się zatrzymywał na jakiś obiad, więc lepiej się wymyć :-)

Podsumowując, spędziłem dwa fajne dni w Beskidzie Niskim. Wcześniej byłem tu kilka razy. Byłem na najwyższym szczycie tego pasma po polskiej stronie, czyli na Lackowej (997m n.p.m.) i w Krempnej. Wycieczka na Lackową z Krynicy była fajna, przeszedłem wtedy z kumpel coś ze 32km. Z kolei w Krempnej średnio mi się podobało. Może w samej Krempnej jest w miarę ok, ale góry w okolicy są mało ciekawe, niewiele tam punktów widokowych, wszystko mocno zalesione, dlatego miałem mieszane odczucia co do Beskidu Niskiego.
Tym razem byłem w innych rejonach i jak się okazało jest tu o wiele fajniej. 
Uważam że rower to świetny sposób na turystykę w tym regionie. Nawet jeśli gdzieś ciężko przejechać, to mimo wszystko zrobiłem łącznie 115km w dwa dni, czego pieszo oczywiście zrobić się nie da. Można było przejechać więcej, ale wieczorny grill i dodatki wyssały ze mnie trochę energii, więc drugiego dnia odpuściłem. 
Ale jeszcze tu wrócę... 

  • DST 50.51km
  • Teren 15.00km
  • Czas 03:04
  • VAVG 16.47km/h
  • VMAX 47.03km/h
  • Temperatura 29.0°C
  • Podjazdy 450m
  • Sprzęt Canyon Yellowstone AL 3.9
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
No tak to jest...albo praca albo pogoda rujnuje plany rowerowe .
MarqoBiker
- 20:09 wtorek, 25 lipca 2017 | linkuj
Wtedy niestety dopiero wrócę z wakacji i jeszcze 14. i 15. sierpnia mam wolne, 16. wracam do pracy, więc chyba nie będę miał wtedy możliwości wyjazdu gdziekolwiek.
Dlatego pomyślę o jakimś rowerowym wyjeździe raczej dopiero we wrześniu.
Chyba, że coś na weekend, czyli 2 dni.

Tak samo nie wyjdzie nic z Jury, miałem się tam udać w nadchodzący weekend, ale albo załatwię to właśnie we wrześniu, albo w październiku, gdyby było ciepło ze 2-3 dni, albo na następny rok już przesunę te plany.
Bwele
- 08:47 czwartek, 13 lipca 2017 | linkuj
Super sprawa . Ja czekam z jakimś dłuzszym wypadem gdziekolwiek do 14 sierpnia aż kumpel bedzie miał urlop 2 tygodniowy więc jeśli miałbys w tym czasie i Ty wolne to moglibyśmy zrobić zrzute na benzyne i gdzieś na kilka dni pojechac .
MarqoBiker
- 11:20 poniedziałek, 10 lipca 2017 | linkuj
Kumpel ma Volkswagena Transportera, jeśli potrzeba to wymieniamy się samochodami na weekend. Na pakę wejdą spokojnie ze 3 rowery.
Bwele
- 04:40 poniedziałek, 10 lipca 2017 | linkuj
No a Ty jeżdzisz tam autem tak ?? Masz bagażnik na rowery ??
MarqoBiker
- 21:17 niedziela, 9 lipca 2017 | linkuj
Potwierdzam, wcześniej nie lubiłem specjalnie Beskidu Niskiego, teraz zmieniłem zdanie.

Myślę tam wrócić we wrześniu. Gdybyś był chętny, to można coś pomyśleć.
Bwele
- 06:21 piątek, 7 lipca 2017 | linkuj
Wspaniałe tereny do jazdy rowerem i cudowne krajobrazy...ta ostatnia fotka z rzeką robi wrażenie . . Szkoda ze nigdy nie byłem jeszcze w tamtych rejonach...trzeba się kiedyś i tam zabrać w koncu bo warto widzę .
MarqoBiker
- 22:14 czwartek, 6 lipca 2017 | linkuj
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa atorz
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]


Blogi rowerowe na www.bikestats.pl