Niedziela, 9 lipca 2017
Jezioro Tarnobrzeskie i okolice
Na dziś zaplanowałem sobie wycieczkę nad Jezioro Tarnobrzeskie.
Gdy dojeżdżam do Stalówki, na Poniatowskiego ruszam do bankomatu, potem kupuję napoje i ruszam. Tylko zapominam, że miałem się kierować na Tarnobrzeg, tymczasem jadę w kierunku Sandomingo :-) No ale ok, postanawiam kontynuować drogę przez Rozwadów, Obojnę, Kotową Wolę, Kępie Zaleszańskie, tylko tu nie skręcę razem z Green Velo, pojadę dalej do Zabrnia, stamtąd do Żupawy i Orlisk. Tu próbuję się przedostać dalej na Zachód, jadę płytami betonowymi i dojeżdżam do chyba jakieś byłej towarowej stacji kolejowej. Wszystko tu pięknie zdemolowane:
Szyby powybijane, na drodze pełno szkła, boję się o opony. Część metalowych elementów rozkradziona, nawet pokrywy od studzienek kanalizacyjnych, w środku nawet ściany działowe porozwalane (nośnych nie dało rady), resztę widać na zdjęciach. Jest tu sporo torów, jakieś perony, kilka sporych budynków, wszystko w fatalnym stanie. Tory dawno pozarastane. Niedaleko była kopalnia w Jeziórku, pewnie stąd szły w świat transporty urobku.
Stąd zjeżdżam w boczną drogę, która jest raczej piaszczysta, dziś wziąłem Krossa i nie da się przejechać, trzeba prowadzić. Docieram do... No właśnie nie wiem, czy to Stale, czy coś innego, w każdym razie przekraczam drogę nr 871 i stąd już łatwo dotrzeć do Jeziora.
Tam zjeżdżam na dół...
, okrążam jezioro i na północnym brzegu znajduję knajpę o nazwie "Piwna Chatka nad Jeziorem Tarnobrzeskim".
Sporo tu rowerzystów. A wybór piwa znakomity, same regionalne przysmaki, m.im. chyba cały repertuar z browaru Łańcut. Biorę pilsnera o nazwie "Beczka Dukatów" i szaszłyk z frytkami. Qrcze, spróbowałbym więcej, ale jeszcze jakieś 60km przede mną, więc taka opcja odpada.
Pół godziny mniej więcej trwa przerwa w tym miejscu. Następnie okrążam jezioro, dojeżdżam do Chmielowa, po czym robię sobie jeszcze kilkunastokilometrowe kółko przez miejscowości Dąbrowica, Ślęzaki, Kaczaki i Rozalin. Przed tą pierwszą jest kilka wzniesień. Mam stamtąd kilka zdjęć, ale muszę oszczędzać transfer :-)
W miejscowości Tarnowska Wola przekraczam krajową 9-tkę i kieruję się przez Alfredówkę do jednej z moich ulubionych tras, wzdłuż poligonu w Nowej Dębie. Stamtąd docieram do Krawców, przez las do skrzyżowania koło Alutec'a i potem przez Stalówkę do domu.
Fajna wycieczka w ciepły dzień, na koniec coś nawet nieśmiało zaczęło kropić, ale to nic takiego.
Najbardziej szkoda fajnej knajpy nad jeziorem. Muszę się tam wybrać jakimś autobusem, albo namówić znajomych na wyjazd nad wodę w któryś gorący dzień i potestować łańcuckie przysmaki na spokojnie :-)
Druga sprawa - żałuję, że jeszcze nie dokręciłem 20-30km. Siły miałem sporo, najszybszy odcinek na trasie, to ten ostatni, można było poprawić moje najlepsze tegoroczne osiągnięcie, czyli 130km, a pewnie i do 150-ciu bym dociągnął bez problemu. No ale mam jeszcze czas...
Gdy dojeżdżam do Stalówki, na Poniatowskiego ruszam do bankomatu, potem kupuję napoje i ruszam. Tylko zapominam, że miałem się kierować na Tarnobrzeg, tymczasem jadę w kierunku Sandomingo :-) No ale ok, postanawiam kontynuować drogę przez Rozwadów, Obojnę, Kotową Wolę, Kępie Zaleszańskie, tylko tu nie skręcę razem z Green Velo, pojadę dalej do Zabrnia, stamtąd do Żupawy i Orlisk. Tu próbuję się przedostać dalej na Zachód, jadę płytami betonowymi i dojeżdżam do chyba jakieś byłej towarowej stacji kolejowej. Wszystko tu pięknie zdemolowane:
Szyby powybijane, na drodze pełno szkła, boję się o opony. Część metalowych elementów rozkradziona, nawet pokrywy od studzienek kanalizacyjnych, w środku nawet ściany działowe porozwalane (nośnych nie dało rady), resztę widać na zdjęciach. Jest tu sporo torów, jakieś perony, kilka sporych budynków, wszystko w fatalnym stanie. Tory dawno pozarastane. Niedaleko była kopalnia w Jeziórku, pewnie stąd szły w świat transporty urobku.
Stąd zjeżdżam w boczną drogę, która jest raczej piaszczysta, dziś wziąłem Krossa i nie da się przejechać, trzeba prowadzić. Docieram do... No właśnie nie wiem, czy to Stale, czy coś innego, w każdym razie przekraczam drogę nr 871 i stąd już łatwo dotrzeć do Jeziora.
Tam zjeżdżam na dół...
, okrążam jezioro i na północnym brzegu znajduję knajpę o nazwie "Piwna Chatka nad Jeziorem Tarnobrzeskim".
Sporo tu rowerzystów. A wybór piwa znakomity, same regionalne przysmaki, m.im. chyba cały repertuar z browaru Łańcut. Biorę pilsnera o nazwie "Beczka Dukatów" i szaszłyk z frytkami. Qrcze, spróbowałbym więcej, ale jeszcze jakieś 60km przede mną, więc taka opcja odpada.
Pół godziny mniej więcej trwa przerwa w tym miejscu. Następnie okrążam jezioro, dojeżdżam do Chmielowa, po czym robię sobie jeszcze kilkunastokilometrowe kółko przez miejscowości Dąbrowica, Ślęzaki, Kaczaki i Rozalin. Przed tą pierwszą jest kilka wzniesień. Mam stamtąd kilka zdjęć, ale muszę oszczędzać transfer :-)
W miejscowości Tarnowska Wola przekraczam krajową 9-tkę i kieruję się przez Alfredówkę do jednej z moich ulubionych tras, wzdłuż poligonu w Nowej Dębie. Stamtąd docieram do Krawców, przez las do skrzyżowania koło Alutec'a i potem przez Stalówkę do domu.
Fajna wycieczka w ciepły dzień, na koniec coś nawet nieśmiało zaczęło kropić, ale to nic takiego.
Najbardziej szkoda fajnej knajpy nad jeziorem. Muszę się tam wybrać jakimś autobusem, albo namówić znajomych na wyjazd nad wodę w któryś gorący dzień i potestować łańcuckie przysmaki na spokojnie :-)
Druga sprawa - żałuję, że jeszcze nie dokręciłem 20-30km. Siły miałem sporo, najszybszy odcinek na trasie, to ten ostatni, można było poprawić moje najlepsze tegoroczne osiągnięcie, czyli 130km, a pewnie i do 150-ciu bym dociągnął bez problemu. No ale mam jeszcze czas...
- DST 110.35km
- Teren 10.00km
- Czas 05:15
- VAVG 21.02km/h
- VMAX 35.12km/h
- Temperatura 26.0°C
- Podjazdy 110m
- Sprzęt Kross Evado 6.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj