Poniedziałek, 1 stycznia 2018
Nowy Rok
Rozpoczynamy rok 2018. Rozpoczynamy tak samo jak w zeszłym roku, czyli rowerowo. Pogoda jak na zimę lux, więc pierwsze 40km zapisuję na konto.
Jak to w nowy rok, nowe postanowienia. W tym roku zamierzam oczywiście poprawić wynik z poprzedniego, który wyniósł ok. 6500km. Będzie ciężko, bo czekają mnie pewne zmiany, głównie w pracy, ale wynik jest do poprawienia, byle tylko wykorzystywać wolne chwile na rower, a nie na głupoty.
Przebieg trasy poniżej, zdjęć nie robiłem, bo trasa bardzo dobrze znana wszystkim z okolicy. Co ciekawe, dzień kolejny, czyli wtorek 2. stycznia również miałem wolny, postanowiłem oczywiście udać się chwilkę na rower. Rower, na którym obecnie jeżdżę to nowy-stary Canon Grand Canyon Al. 6.9. Odkupiłem go od kumpla, wymaga pewnych zmian oraz m.im. regulacji przerzutek. We wtorek poregulowałem to i owo, wsiadłem, pojechałem na wał, tam również pokręciłem śrubami przy przerzutce i wyjeżdżając z wału kierowałem się w Lasy Janowskie. Jechałem przez pola nowym asfaltem (przy okazji: po co w polu robić drogę asfaltową?), no i zmieniałem te biegi, patrzyłem się w dół jak to chodzi, aż tu nagle droga się skończyła, naciśnięcie na hamulec już nic nie dało i zaliczyłem jedną z lepszych gleb w karierze. Nie zaliczałem nigdy jakiś spektakularnych gleb, ta również taką nie byłą, ale zwichnąłem nadgarstek, poobijałem łokieć, no i zrobiłem sobie pod kolanem jego kopię. Piszę to już 3 tygodnie po wszystkim, nic wielkiego się nie stało, ale w Lasy Janowskie w tej sytuacji już nie pojechałem, tylko grzecznie wróciłem do domu, coby się Altacetem obsmarować :-)
A dzień był mniej więcej taki:
Jak to w nowy rok, nowe postanowienia. W tym roku zamierzam oczywiście poprawić wynik z poprzedniego, który wyniósł ok. 6500km. Będzie ciężko, bo czekają mnie pewne zmiany, głównie w pracy, ale wynik jest do poprawienia, byle tylko wykorzystywać wolne chwile na rower, a nie na głupoty.
Przebieg trasy poniżej, zdjęć nie robiłem, bo trasa bardzo dobrze znana wszystkim z okolicy. Co ciekawe, dzień kolejny, czyli wtorek 2. stycznia również miałem wolny, postanowiłem oczywiście udać się chwilkę na rower. Rower, na którym obecnie jeżdżę to nowy-stary Canon Grand Canyon Al. 6.9. Odkupiłem go od kumpla, wymaga pewnych zmian oraz m.im. regulacji przerzutek. We wtorek poregulowałem to i owo, wsiadłem, pojechałem na wał, tam również pokręciłem śrubami przy przerzutce i wyjeżdżając z wału kierowałem się w Lasy Janowskie. Jechałem przez pola nowym asfaltem (przy okazji: po co w polu robić drogę asfaltową?), no i zmieniałem te biegi, patrzyłem się w dół jak to chodzi, aż tu nagle droga się skończyła, naciśnięcie na hamulec już nic nie dało i zaliczyłem jedną z lepszych gleb w karierze. Nie zaliczałem nigdy jakiś spektakularnych gleb, ta również taką nie byłą, ale zwichnąłem nadgarstek, poobijałem łokieć, no i zrobiłem sobie pod kolanem jego kopię. Piszę to już 3 tygodnie po wszystkim, nic wielkiego się nie stało, ale w Lasy Janowskie w tej sytuacji już nie pojechałem, tylko grzecznie wróciłem do domu, coby się Altacetem obsmarować :-)
A dzień był mniej więcej taki:
- DST 40.26km
- Czas 01:57
- VAVG 20.65km/h
- VMAX 34.50km/h
- Temperatura 7.0°C
- Podjazdy 30m
- Sprzęt Canyon Grand Canyon Al 6.9 2014
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Heheh no to Tomuś rok zacząłeś wzorowo, była jazda była gleba jest też mała zdrapka... grzańca tylko nie było z kim wypić w czasie jazdy :)
pozdrawiam Mamir - 11:46 wtorek, 6 lutego 2018 | linkuj
Komentuj
pozdrawiam Mamir - 11:46 wtorek, 6 lutego 2018 | linkuj