Sobota, 20 stycznia 2018
Mission Impossible, czyli pierwsza pięćdziesiątka w r. 2018
Sobota nie zapowiadała się dobrze, ale jak się okazało nie było tak źle, przeciwnie, pogoda była całkiem dobra do wyjazdu w las. Tym razem do zimowej cebulki na wierzch zarzucam nową cieniusieńką kurtkę, która ma chronić przed wiatrem i wilgocią. Chroni dobrze, co prawda nie przepuszcza powietrza idealnie, ale komfort jazdy i tak wzrasta ogromnie.
Wyjeżdżam koło 9.40, temperatura lekko poniżej zera, ale jak już wrócę, będzie to ok. +5C. Idealnie do jazdy po lesie, unikam błota, ścieżki są zmrożone. Jasne, trzeba gdzieniegdzie uważać, niektóre z leśnych dróg są tak wyjeżdżone, że od razu przypomina mi się zeszłoroczna wycieczka z Mirkiem, gdzie jechaliśmy po tzw. "szklance" i wycinałem mniej więcej 1 glebę/km :-) Na szczęście tego typu drogami jadę tylko ok. 5km, pozostałe nie są wyjeżdżone, nawierzchnia to raczej zmrożony śnieg, jedzie się super.
No i dobra, sam nie wiedziałem dokąd chcę jechać, wiedziałem tylko, że muszę dojechać do wjazdu do Parku w Rudzie Jastkowskiej, czy raczej w Podlesiu, a potem opcje są dwie, które dalej można rozwinąć w kolejne. Gdy już tam dojechałem postanowiłem zrobić coś, czego wcześniej nie dałem rady, czyli przejechać trasę z Podlesia do końca, czyli do Szwedów, a dalej do Łążków: Garncarskiego, a potem Ordynackiego. Tego nie da się zrobić w lecie. Ta droga to sam piach, co prawda przez pierwsze 2 km, jest tam obok taka wąska ścieżka w lesie, ale potem się kończy i opony o szerokości 2.35cala to za mało. Trzeba prowadzić rower. Kiedyś również w zimie przebyłem całość pieszo, ale na rowerze jeszcze nie.
Co ciekawe, jeszcze nie dawno temu była tamtędy poprowadzona bodajże "niebieska" ścieżka rowerowa. Co z tego, że po tym piachu nawet samochód ma problem. Kasa z ministerstwa była na ścieżki - trzeba ścieżkę w lesie zrobić. A, że nieprzejezdna? A kto tam będzie jeździł nie? :-)
Tej ścieżki już nie ma, są inne, też źle poprowadzone, ale jest nieco lepiej... Ciekawe, czy jest jakaś mapa turystyczna, gdzie one są zaznaczone?
Dobra, wracam do soboty.
Tym razem to wszystko jest pięknie zmrożone, więc jedziemy. To jest to!
Po drodze bajka. Słońce wszystko ładnie oświetla, aż chce się jechać.
Las zawsze wygląda pięknie, ale najgorzej późną jesienią, gdy wszędzie jest szarawo, a drogi błotniste. Teraz jednak jest biało i wygląda to dobrze :-)
Po dojechaniu do Łążka Garncarskiego, jadę chwilę asfaltem do Łążka Ordynackiego, stąd kieruję się na drogę okalającą rezerwat Imielty Ług, potem znowu asfalt w Gwizdowie, stamtąd droga za Kochanami, potem asfaltem do byłej leśniczówki w Goliszowcu i potem przez Lipowiec i Ludian do domu. Przed samym Ludianem jest lekko ślisko, ale w porównaniu z zeszłoroczną szklanką, bajera.
Gleb nie zaliczam, wracam cały zdrowy i niewychłodzony, więc cieszę się i czekam na następny dzień :-)
Wyjeżdżam koło 9.40, temperatura lekko poniżej zera, ale jak już wrócę, będzie to ok. +5C. Idealnie do jazdy po lesie, unikam błota, ścieżki są zmrożone. Jasne, trzeba gdzieniegdzie uważać, niektóre z leśnych dróg są tak wyjeżdżone, że od razu przypomina mi się zeszłoroczna wycieczka z Mirkiem, gdzie jechaliśmy po tzw. "szklance" i wycinałem mniej więcej 1 glebę/km :-) Na szczęście tego typu drogami jadę tylko ok. 5km, pozostałe nie są wyjeżdżone, nawierzchnia to raczej zmrożony śnieg, jedzie się super.
No i dobra, sam nie wiedziałem dokąd chcę jechać, wiedziałem tylko, że muszę dojechać do wjazdu do Parku w Rudzie Jastkowskiej, czy raczej w Podlesiu, a potem opcje są dwie, które dalej można rozwinąć w kolejne. Gdy już tam dojechałem postanowiłem zrobić coś, czego wcześniej nie dałem rady, czyli przejechać trasę z Podlesia do końca, czyli do Szwedów, a dalej do Łążków: Garncarskiego, a potem Ordynackiego. Tego nie da się zrobić w lecie. Ta droga to sam piach, co prawda przez pierwsze 2 km, jest tam obok taka wąska ścieżka w lesie, ale potem się kończy i opony o szerokości 2.35cala to za mało. Trzeba prowadzić rower. Kiedyś również w zimie przebyłem całość pieszo, ale na rowerze jeszcze nie.
Co ciekawe, jeszcze nie dawno temu była tamtędy poprowadzona bodajże "niebieska" ścieżka rowerowa. Co z tego, że po tym piachu nawet samochód ma problem. Kasa z ministerstwa była na ścieżki - trzeba ścieżkę w lesie zrobić. A, że nieprzejezdna? A kto tam będzie jeździł nie? :-)
Tej ścieżki już nie ma, są inne, też źle poprowadzone, ale jest nieco lepiej... Ciekawe, czy jest jakaś mapa turystyczna, gdzie one są zaznaczone?
Dobra, wracam do soboty.
Tym razem to wszystko jest pięknie zmrożone, więc jedziemy. To jest to!
Po drodze bajka. Słońce wszystko ładnie oświetla, aż chce się jechać.
Las zawsze wygląda pięknie, ale najgorzej późną jesienią, gdy wszędzie jest szarawo, a drogi błotniste. Teraz jednak jest biało i wygląda to dobrze :-)
Po dojechaniu do Łążka Garncarskiego, jadę chwilę asfaltem do Łążka Ordynackiego, stąd kieruję się na drogę okalającą rezerwat Imielty Ług, potem znowu asfalt w Gwizdowie, stamtąd droga za Kochanami, potem asfaltem do byłej leśniczówki w Goliszowcu i potem przez Lipowiec i Ludian do domu. Przed samym Ludianem jest lekko ślisko, ale w porównaniu z zeszłoroczną szklanką, bajera.
Gleb nie zaliczam, wracam cały zdrowy i niewychłodzony, więc cieszę się i czekam na następny dzień :-)
- DST 50.05km
- Teren 15.00km
- Czas 02:45
- VAVG 18.20km/h
- VMAX 26.80km/h
- Temperatura 3.0°C
- Podjazdy 40m
- Sprzęt Canyon Grand Canyon Al 6.9 2014
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
ja jeździłem po tych lasach ale w Niedziele i też na początku było ślisko i przypomniałem sobie naszą zeszłoroczną wyprawę. Na szczęście po chwili spadło sporo świeżego śniegu i wtedy jazda była zajebista, zapierniczałem po lesie jak szalony.
Mamir - 11:54 wtorek, 6 lutego 2018 | linkuj
Komentuj