Sobota, 7 kwietnia 2018
Testujemy 1x11, odwiedzamy Bombę, kręcimy się po Lasach Janowskich - a to wszystko z Osamą
Wiele wskazywało, że sobota będzie świetna. W piątek odebrałem z serwisu Canyona z wymienionym napędem, w końcu mogłem pojechać w las (próbowałem Krossikiem w ciągu tygodnia, ale słabo to szło). Ponadto udało się wyciągnąć Osamę, który też testował nowy rower. Wreszcie - zapowiadano ciepły i słoneczny dzień (oczywiście wszystko się sprawdziło), co ciekawe był to chyba dopiero trzeci dzień w tym roku z korzystnym biometem :-)
Dobra, zacznijmy od początku.
O godz. 10.00 zbiórka pod Ludianem.
Już widać, że to będzie ładny dzień.
Jedziemy wzdłuż rezerwatu Jastkowice, potem w pobliżu Kochanów i Dębowca, mijamy od południa Imilty Ług, dalej szutrem na Pikule. Do tej pory idzie świetnie. Przy zakręcie na Pikule, my skręcamy w stronę przeciwną, trzeba jakoś dostać się do asfaltówki (można ją tak nazwać) z Gwizdowa do Modliborzyc. Tu już telefon w łapie, odpalony geoportal i nawiguję. Jak się okazuje geoportal nie ma zbyt aktualnych map, część dróg już nie istnieje, część istnieje, a nie ma ich w programie. Pewnie sieć dróg leśnych się zmienia dosyć często w zależności od potrzeb. Mimo wszystko, po chwili dojeżdżamy do Ciechocina, stamtąd ruszamy w kierunku Modliborzyc, po kilku kilometrach odbijamy w lewo by szukać Bomby.
Osama z przodu. Jedzie się dalej dosyć dobrze, chociaż często zaglądam w telefon, żeby sprawdzić jak się kierować. W lesie dosyć sucho, jedynie w bardziej zaciemnionych miejscach są kałuże, zdarza się, że dosyć spore.
Gdzieś w pobliżu jest Bomba, trzeba uważać. Kiedyś już szukałem tego miejsca, ale nie znalazłem. Teraz jest nieco łatwiej z programem geoportal mobile. Co prawda program nie działa stricte offline, ale zapamiętuje ostatnio oglądaną mapę, więc jest dosyć pomocny.
W końcu - jest Bomba.
Bomba, to nazwa geograficzna - tak zwie się ten staw. A skąd wzięła się nazwa? Otóż po brytyjskim nalocie na Peenemünde, gdzie Niemcy budowali i testowali rakiety V1 i V2, postanowiono fabrykę i poligon rakietowy przenieść gdzieś indziej, poza zasięg brytyjskich i amerykańskich bombowców. Wybrano wieś Blizne (niedaleko Kolbuszowej). No i za którymś razem jeden pocisk V2 nieco "zszedł" Niemcom i trafił tu. Staw jest niemały, musiał być niezły hałas.
No dobra, teraz trzeba okrążyć Świnki. Plan jest taki, żeby dotrzeć do kliku stawów, a potem dojechać do Malińca.
Coś tam nawet się nam udaje:
To staw o dźwięcznej nazwie "Łopata".
Potem zaczynamy się motać. Muszę jeździć z telefonem w łapie, bo dróg w lesie sporo i łatwo skręcić w złą. Jak chwilę nie patrzę w telefon... skręcamy źle.
Na koniec postanawiamy dotrzeć do asfaltówki z Malińca do Potoczka.
W międzyczasie mam awarię. Telefon rozładowuje się do 40% i zaczyna głupieć, wyłączać się co chwilę i takie tam. Po restarcie oczywiście nie pamięta już mapy z geoportalu, będziemy jechać na czuja. Po minucie kolejna awaria, jakimś cudem pęka puszka coli w plecaku. Cały tyłek mam mokry, świetnie :-)
Docieramy do asflatówki, jedziemy do Malińca. Tam przystanek na Perełkę.
Potem jedziemy asfaltem do zakrętu w Gwizdowie, okrążamy szutrówką Kochany, potem lasem do Rzeczycy Długiej i tu się rozstajemy. Osama jedzie do domu, ja do sklepu i oczywiście na wał.
Jestem zmęczony, wypijam Perełkę, zjadam jakieś coś i wracam do domu.
Co do napędu 1x11: Ciężko ocenić czy to dobry wybór jeżdżąc po takim terenie. Dopiero góry to zweryfikują. Jednak wydaje się, że będzie dobrze. Tarczę mam 32 zębową. Gdy z tyłu wrzucałem najmniejszą zębatkę, jechałem na pewno blisko 40km/h. Jeszcze drobna rezerwa pozostawała, nie kręciłem z dużą kadencją. Gdybym zjeżdżał z góry i chciał dokręcić, będzie za mało. Ale nie potrzebuję jeździć szybciej. Natomiast zębatki 42, 37 i 32 zęby powinny wystarczyć pod górę. Ale o tym przekonam się później.
Natomiast...
Nowy napęd działa świetnie. Płynność zmiany biegów, nic nie przeskakuje, nie stuka - już zapomniałem jak to jest w nowych rowerach, teraz znowu to mam - ciekawe jak długo...
Za to wymęczyło mnie coś innego - nowe siodełko. Do tej pory jeździłem na nim dystanse w okolicach 50km i czułem po tym, że mam tyłek. Wczoraj po 90 km myślałem, że tyłek mi odpadnie. Jeszcze nie wiem co zrobię z tym dziś, opcje są trzy, zdecyduję tuż przed wyjazdem.
Aha, na jakieś kilka kilometrów zmieniliśmy się rowerami z Osamą. Jechałem jego fullem (Canyon Neuron). Jechało się ciężej - pewnie kwestia opon - Nobby Nic, nic dziwnego, że narzekał na formę. Natomiast tylny amortyzator daje sporo. Jazda po jakiś dołkach czy dziurach jest bardzo przyjemna.
Podsumowując: fajny wyjazd, świetna pogoda, ładne tereny, oby tak dalej...
Dobra, zacznijmy od początku.
O godz. 10.00 zbiórka pod Ludianem.
Już widać, że to będzie ładny dzień.
Jedziemy wzdłuż rezerwatu Jastkowice, potem w pobliżu Kochanów i Dębowca, mijamy od południa Imilty Ług, dalej szutrem na Pikule. Do tej pory idzie świetnie. Przy zakręcie na Pikule, my skręcamy w stronę przeciwną, trzeba jakoś dostać się do asfaltówki (można ją tak nazwać) z Gwizdowa do Modliborzyc. Tu już telefon w łapie, odpalony geoportal i nawiguję. Jak się okazuje geoportal nie ma zbyt aktualnych map, część dróg już nie istnieje, część istnieje, a nie ma ich w programie. Pewnie sieć dróg leśnych się zmienia dosyć często w zależności od potrzeb. Mimo wszystko, po chwili dojeżdżamy do Ciechocina, stamtąd ruszamy w kierunku Modliborzyc, po kilku kilometrach odbijamy w lewo by szukać Bomby.
Osama z przodu. Jedzie się dalej dosyć dobrze, chociaż często zaglądam w telefon, żeby sprawdzić jak się kierować. W lesie dosyć sucho, jedynie w bardziej zaciemnionych miejscach są kałuże, zdarza się, że dosyć spore.
Gdzieś w pobliżu jest Bomba, trzeba uważać. Kiedyś już szukałem tego miejsca, ale nie znalazłem. Teraz jest nieco łatwiej z programem geoportal mobile. Co prawda program nie działa stricte offline, ale zapamiętuje ostatnio oglądaną mapę, więc jest dosyć pomocny.
W końcu - jest Bomba.
Bomba, to nazwa geograficzna - tak zwie się ten staw. A skąd wzięła się nazwa? Otóż po brytyjskim nalocie na Peenemünde, gdzie Niemcy budowali i testowali rakiety V1 i V2, postanowiono fabrykę i poligon rakietowy przenieść gdzieś indziej, poza zasięg brytyjskich i amerykańskich bombowców. Wybrano wieś Blizne (niedaleko Kolbuszowej). No i za którymś razem jeden pocisk V2 nieco "zszedł" Niemcom i trafił tu. Staw jest niemały, musiał być niezły hałas.
No dobra, teraz trzeba okrążyć Świnki. Plan jest taki, żeby dotrzeć do kliku stawów, a potem dojechać do Malińca.
Coś tam nawet się nam udaje:
To staw o dźwięcznej nazwie "Łopata".
Potem zaczynamy się motać. Muszę jeździć z telefonem w łapie, bo dróg w lesie sporo i łatwo skręcić w złą. Jak chwilę nie patrzę w telefon... skręcamy źle.
Na koniec postanawiamy dotrzeć do asfaltówki z Malińca do Potoczka.
W międzyczasie mam awarię. Telefon rozładowuje się do 40% i zaczyna głupieć, wyłączać się co chwilę i takie tam. Po restarcie oczywiście nie pamięta już mapy z geoportalu, będziemy jechać na czuja. Po minucie kolejna awaria, jakimś cudem pęka puszka coli w plecaku. Cały tyłek mam mokry, świetnie :-)
Docieramy do asflatówki, jedziemy do Malińca. Tam przystanek na Perełkę.
Potem jedziemy asfaltem do zakrętu w Gwizdowie, okrążamy szutrówką Kochany, potem lasem do Rzeczycy Długiej i tu się rozstajemy. Osama jedzie do domu, ja do sklepu i oczywiście na wał.
Jestem zmęczony, wypijam Perełkę, zjadam jakieś coś i wracam do domu.
Co do napędu 1x11: Ciężko ocenić czy to dobry wybór jeżdżąc po takim terenie. Dopiero góry to zweryfikują. Jednak wydaje się, że będzie dobrze. Tarczę mam 32 zębową. Gdy z tyłu wrzucałem najmniejszą zębatkę, jechałem na pewno blisko 40km/h. Jeszcze drobna rezerwa pozostawała, nie kręciłem z dużą kadencją. Gdybym zjeżdżał z góry i chciał dokręcić, będzie za mało. Ale nie potrzebuję jeździć szybciej. Natomiast zębatki 42, 37 i 32 zęby powinny wystarczyć pod górę. Ale o tym przekonam się później.
Natomiast...
Nowy napęd działa świetnie. Płynność zmiany biegów, nic nie przeskakuje, nie stuka - już zapomniałem jak to jest w nowych rowerach, teraz znowu to mam - ciekawe jak długo...
Za to wymęczyło mnie coś innego - nowe siodełko. Do tej pory jeździłem na nim dystanse w okolicach 50km i czułem po tym, że mam tyłek. Wczoraj po 90 km myślałem, że tyłek mi odpadnie. Jeszcze nie wiem co zrobię z tym dziś, opcje są trzy, zdecyduję tuż przed wyjazdem.
Aha, na jakieś kilka kilometrów zmieniliśmy się rowerami z Osamą. Jechałem jego fullem (Canyon Neuron). Jechało się ciężej - pewnie kwestia opon - Nobby Nic, nic dziwnego, że narzekał na formę. Natomiast tylny amortyzator daje sporo. Jazda po jakiś dołkach czy dziurach jest bardzo przyjemna.
Podsumowując: fajny wyjazd, świetna pogoda, ładne tereny, oby tak dalej...
- DST 90.00km
- Teren 30.00km
- Czas 05:35
- VAVG 16.12km/h
- VMAX 38.00km/h
- Temperatura 17.0°C
- Podjazdy 180m
- Sprzęt Canyon Grand Canyon Al 6.9 2014
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
witam
Z tego co starsze osoby mi opowiadali Zych miejscowości
jak ta bomba wybuchła co na Ciechocinie i na świnkach to szyby w domach wybite podmuchem. A na drugi dzień lenny4589 - 18:52 piątek, 25 października 2019 | linkuj
Komentuj
Z tego co starsze osoby mi opowiadali Zych miejscowości
jak ta bomba wybuchła co na Ciechocinie i na świnkach to szyby w domach wybite podmuchem. A na drugi dzień lenny4589 - 18:52 piątek, 25 października 2019 | linkuj