Sobota, 28 lipca 2018
Mazury - misja rozpoznawcza
Pod koniec lipca znalazłem się na Mazurach. Zupełnym przypadkiem. Tydzień wcześniej odwiedziła mnie kuzynka, która powiedziała, że jadą na tydzień na Mazury, wynajęli cały domek i zapraszają mnie. Potem sprawy potoczyły się szybko, w efekcie czego... pojechałem. Miejscowość, w której stacjonowaliśmy nazywała się Małkinie (jakieś 10km od Ełku). Oczywiście wziąłem ze sobą rower, jakże by inaczej...
Nie bardzo chcieli mi dać tydzień urlopu w pracy, ale postawiłem na swoim. Co prawda przejechałem się na tym, ale o tym później :-)
Wyjechałem jakoś rano, do przejechania było koło 500km i po 13-tej byłem już w Małkiniach. Minąłem się z kuzynem. nawet nie rozpakowywałem się, wyciągnąłem rower i pojechałem na mały rekonesans okolicy.
Małkinie to mała wioska, bardzo mała, nie ma tu nawet sklepu. Co prawda na Mazurach wiele większych miejscowości nie ma sklepu, o czym miałem się przekonać później.
Małkinie leżą koło jeziora. Na jeziorze jest wyspa, jest dosyć ładnie. Chociaż jezior tego dnia nie widziałem zbyt wiele (chyba 5).
Natomiast o wiele częściej widziałem mniejsze, lub większe wzniesienia. Co prawda mapy bikemap.net pokazują jedynie 110m wzniesień, ale Sportypal pokazywał 320.
Bardziej kojarzyło mi się to z Beskidem Niskim, niż krainą tysiąca jezior.
Co do samej trasy, nie bardzo wiedziałem dokąd jadę. Zaraz po wyjeździe z Małkini znalazłem oznaczenia niebieskiego szlaku rowerowego, potem nawet jego mapę, natomiast sam szlak oznaczony był normalnie, jak to w Polsce, czyli hujowo. Normalne jest przecież, że jeśli mamy zakręt, to w Polsce trzeba skręcić w obie strony, żeby sprawdzić, która jest prawidłowa, bo na drogowskazy nie ma co liczyć.
Jako, że mamy ponad 30 stopni, w końcu trafiam na sklep, zatrzymuję się na piwo i loda. Spotykam nauczyciela żula, któremu też kupuję piwo, bo wygląda strasznie. Uczył kiedyś chemii.
Potem jadę dalej, wszystko wskazuje na to, że wyląduję w Ełku. Ale póki co podziwiam typowe dla okolicy krajobrazy.
W Ełku trafiam nad jezioro Ełckie. Wieczorem musi tu być fajnie, są knajpy, jakieś koncerty itp.
Chwilę się tu zatrzymuję, po czym wracam do Małkini. Wyjeżdżając z Ełku mijam jeszcze zamek krzyżacki.
Stąd już tylko 9km do bazy.
Nie bardzo chcieli mi dać tydzień urlopu w pracy, ale postawiłem na swoim. Co prawda przejechałem się na tym, ale o tym później :-)
Wyjechałem jakoś rano, do przejechania było koło 500km i po 13-tej byłem już w Małkiniach. Minąłem się z kuzynem. nawet nie rozpakowywałem się, wyciągnąłem rower i pojechałem na mały rekonesans okolicy.
Małkinie to mała wioska, bardzo mała, nie ma tu nawet sklepu. Co prawda na Mazurach wiele większych miejscowości nie ma sklepu, o czym miałem się przekonać później.
Małkinie leżą koło jeziora. Na jeziorze jest wyspa, jest dosyć ładnie. Chociaż jezior tego dnia nie widziałem zbyt wiele (chyba 5).
Natomiast o wiele częściej widziałem mniejsze, lub większe wzniesienia. Co prawda mapy bikemap.net pokazują jedynie 110m wzniesień, ale Sportypal pokazywał 320.
Bardziej kojarzyło mi się to z Beskidem Niskim, niż krainą tysiąca jezior.
Co do samej trasy, nie bardzo wiedziałem dokąd jadę. Zaraz po wyjeździe z Małkini znalazłem oznaczenia niebieskiego szlaku rowerowego, potem nawet jego mapę, natomiast sam szlak oznaczony był normalnie, jak to w Polsce, czyli hujowo. Normalne jest przecież, że jeśli mamy zakręt, to w Polsce trzeba skręcić w obie strony, żeby sprawdzić, która jest prawidłowa, bo na drogowskazy nie ma co liczyć.
Jako, że mamy ponad 30 stopni, w końcu trafiam na sklep, zatrzymuję się na piwo i loda. Spotykam nauczyciela żula, któremu też kupuję piwo, bo wygląda strasznie. Uczył kiedyś chemii.
Potem jadę dalej, wszystko wskazuje na to, że wyląduję w Ełku. Ale póki co podziwiam typowe dla okolicy krajobrazy.
W Ełku trafiam nad jezioro Ełckie. Wieczorem musi tu być fajnie, są knajpy, jakieś koncerty itp.
Chwilę się tu zatrzymuję, po czym wracam do Małkini. Wyjeżdżając z Ełku mijam jeszcze zamek krzyżacki.
Stąd już tylko 9km do bazy.
- DST 51.11km
- Teren 10.00km
- Czas 02:40
- VAVG 19.17km/h
- VMAX 32.30km/h
- Temperatura 32.0°C
- Kalorie 110kcal
- Podjazdy 110m
- Sprzęt Canyon Grand Canyon Al 6.9 2014
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Brawo Hans ciekawa wyprawa na Mazury. Szkoda że przerwana przedwcześnie...
Mamir - 17:45 poniedziałek, 22 października 2018 | linkuj
Brawo Hans ciekawa wyprawa na Mazury. Szkoda że przerwana przedwcześnie...
Mamir - 17:45 poniedziałek, 22 października 2018 | linkuj
Komentuj