Niedziela, 29 lipca 2018
Mazury - dzień 2 - szlakiem dziwnych miejscowośc
Drugiego dnia pobytu na Mazurach, początkowo nie chciało mi się nic. Ale później zaczęło się trochę chcieć.
Wyszło jakoś tak, że śmialiśmy z nazw okolicznych miejscowości, więc jak już wyruszyłem na trasę, postanowiłem kierować się tak, żeby troszkę tych miejscowości objechać...
Pierwszym celem były Stare Juchy. Skąd taka nazwa? Ano dosłowne tłumaczenie z niemieckiego. Przed wojną wieś nazywała się Alte Jucha...
Żeby dotrzeć do Starych Juch(ów), musiałem przejechać ok 20km.
Tego typu budynków w okolicy jest sporo. Pozostałości po Prusach Wschodnich.
No dobra, ale mamy w końcu pierwszy cel:
W Starych Juchach jest coś w stylu parku, na środku mamy jakiś pomnik
Zbyt długo tu nie siedzę, bo i po co. A zaraz za Starymi Juchami zaczynają się górki. Nie wiem, dlaczego bikemap podaje jedynie 130m wzniesień, a na wycieczce wokół Śniardw (to później) 180, miałem wrażenie, że wokół Śnardw jechałem raczej po płaskim, a tu przeciwnie - było sporo wzniesień.
Wąskie mazurskie dróżki, mają nawierzchnię asfaltową o z reguły fatalnym stanie. Wiją się one po niewielkich wzgórzach i dzięki drzewom porastającym ich pobocza prezentują się bardzo malowniczo.
Jest następna ciekawa wioska
Dalej mamy Nowe Krzywe, ale tam się nie zatrzymuję na fotkę.
Później mamy zarówno ładne miejscówki:
Jak i takie perełki:
W miejscowości, w której znajduje się ten budynek - Skomacku Wielkim (swoją drogą też fajna nazwa) mylę drogi i ląduję w czymś zwanym Ostrowem. Jest to zespół ruder, będący wcześniej PGR'em. Ludzi tam sporo, dlatego nie robię zdjęć, żeby ich nie denerwować :-) Są zresztą bardzo uprzejmi, tłumaczą mi dalszą drogę.
Tymczasem zaczyna się chmurzyć. Co jakiś czas na postojach patrzę na radary burzowe na telefonie. Dwa razy mijam burzowe chmury w niewielkiej odległości.
Docieram do kolejnego celu:
W Suczkach otwarty jest sklep.
Po raz kolejny chmurzy się i wygląda to nieciekawie. Postanawiam poczekać na przystanku.
I po raz trzeci tego dnia, omijam burzę. Jadę szybko na bazę, omijam ostatni zaplanowany cel - miejscowość o nazwie "Barany".
Po drodze mam znowu Ełk. Gdy wjeżdżam do miasta, zaczyna padać. Gdy dojeżdżam do jeziora Ełckiego - leje.
W knajpce zamawiam obiad, gdy nadchodzi już poważna burza.
Zastanawiam się jak zjem zamówioną rybkę - w tej knajpce nie ma wnętrza. Na szczęście burza trwa jakieś 5 minut. Potem już tylko leje. Kilkaset metrów ode mnie piorun trafia kobietę. Ląduje ona w szpitalu, na szczęście nic poważnego jej się nie stało.
Po zjedzeniu rybki wracam na bazę przy mocnym deszczu.
Trzy razy oszukałem przeznaczenie, ale do czterech razy sztuka :-)
Wyszło jakoś tak, że śmialiśmy z nazw okolicznych miejscowości, więc jak już wyruszyłem na trasę, postanowiłem kierować się tak, żeby troszkę tych miejscowości objechać...
Pierwszym celem były Stare Juchy. Skąd taka nazwa? Ano dosłowne tłumaczenie z niemieckiego. Przed wojną wieś nazywała się Alte Jucha...
Żeby dotrzeć do Starych Juch(ów), musiałem przejechać ok 20km.
Tego typu budynków w okolicy jest sporo. Pozostałości po Prusach Wschodnich.
No dobra, ale mamy w końcu pierwszy cel:
W Starych Juchach jest coś w stylu parku, na środku mamy jakiś pomnik
Zbyt długo tu nie siedzę, bo i po co. A zaraz za Starymi Juchami zaczynają się górki. Nie wiem, dlaczego bikemap podaje jedynie 130m wzniesień, a na wycieczce wokół Śniardw (to później) 180, miałem wrażenie, że wokół Śnardw jechałem raczej po płaskim, a tu przeciwnie - było sporo wzniesień.
Wąskie mazurskie dróżki, mają nawierzchnię asfaltową o z reguły fatalnym stanie. Wiją się one po niewielkich wzgórzach i dzięki drzewom porastającym ich pobocza prezentują się bardzo malowniczo.
Jest następna ciekawa wioska
Dalej mamy Nowe Krzywe, ale tam się nie zatrzymuję na fotkę.
Później mamy zarówno ładne miejscówki:
Jak i takie perełki:
W miejscowości, w której znajduje się ten budynek - Skomacku Wielkim (swoją drogą też fajna nazwa) mylę drogi i ląduję w czymś zwanym Ostrowem. Jest to zespół ruder, będący wcześniej PGR'em. Ludzi tam sporo, dlatego nie robię zdjęć, żeby ich nie denerwować :-) Są zresztą bardzo uprzejmi, tłumaczą mi dalszą drogę.
Tymczasem zaczyna się chmurzyć. Co jakiś czas na postojach patrzę na radary burzowe na telefonie. Dwa razy mijam burzowe chmury w niewielkiej odległości.
Docieram do kolejnego celu:
W Suczkach otwarty jest sklep.
Po raz kolejny chmurzy się i wygląda to nieciekawie. Postanawiam poczekać na przystanku.
I po raz trzeci tego dnia, omijam burzę. Jadę szybko na bazę, omijam ostatni zaplanowany cel - miejscowość o nazwie "Barany".
Po drodze mam znowu Ełk. Gdy wjeżdżam do miasta, zaczyna padać. Gdy dojeżdżam do jeziora Ełckiego - leje.
W knajpce zamawiam obiad, gdy nadchodzi już poważna burza.
Zastanawiam się jak zjem zamówioną rybkę - w tej knajpce nie ma wnętrza. Na szczęście burza trwa jakieś 5 minut. Potem już tylko leje. Kilkaset metrów ode mnie piorun trafia kobietę. Ląduje ona w szpitalu, na szczęście nic poważnego jej się nie stało.
Po zjedzeniu rybki wracam na bazę przy mocnym deszczu.
Trzy razy oszukałem przeznaczenie, ale do czterech razy sztuka :-)
- DST 81.47km
- Teren 20.00km
- Czas 03:56
- VAVG 20.71km/h
- VMAX 33.70km/h
- Temperatura 30.0°C
- Kalorie 130kcal
- Podjazdy 130m
- Sprzęt Canyon Grand Canyon Al 6.9 2014
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj