Wpisy archiwalne w miesiącu
Styczeń, 2018
Dystans całkowity: | 206.99 km (w terenie 51.00 km; 24.64%) |
Czas w ruchu: | 10:53 |
Średnia prędkość: | 19.02 km/h |
Maksymalna prędkość: | 39.20 km/h |
Suma podjazdów: | 190 m |
Liczba aktywności: | 5 |
Średnio na aktywność: | 41.40 km i 2h 10m |
Więcej statystyk |
Sobota, 27 stycznia 2018
Niezbyt przyjemna zimowa sobota
Na sobotę zaplanowałem jazdę głównie po asfalcie. Wziąłem jednak Canyona, drogi gdzieniegdzie były oblodzone, a większe zaufanie mam do grubych opon.
Rano było słonecznie, ale kiedy wyruszyłem koło 10-tej, zaraz się zachmurzyło, zrobiło się nieprzyjemnie, zimno, szaro i ponuro. Temperatura nie była jakaś straszna, koło 0C, ale znacznie lepiej jeździło się tydzień wcześniej, przy podobnej temperaturze.
Za Maziarnią robię krótki piknik herbaciany w dosyć fajnym miejscu...
i zastanawiam się co robić dalej. Po dotarciu do drogi Nowa Dęba - Nisko, można jechać do Niska i wracać przez Zarzecze i Kłyżów, można też jechać prosto, w kierunku Hutnika. Ta druga opcja wygrywa, z uwagi na pogodę.
Mimo wszystko dobrze było się ruszyć, zawsze to lepsze, niż kręcenie w domu, przed monitorem, na rowerze stacjonarnym :-)
Rano było słonecznie, ale kiedy wyruszyłem koło 10-tej, zaraz się zachmurzyło, zrobiło się nieprzyjemnie, zimno, szaro i ponuro. Temperatura nie była jakaś straszna, koło 0C, ale znacznie lepiej jeździło się tydzień wcześniej, przy podobnej temperaturze.
Za Maziarnią robię krótki piknik herbaciany w dosyć fajnym miejscu...
i zastanawiam się co robić dalej. Po dotarciu do drogi Nowa Dęba - Nisko, można jechać do Niska i wracać przez Zarzecze i Kłyżów, można też jechać prosto, w kierunku Hutnika. Ta druga opcja wygrywa, z uwagi na pogodę.
Mimo wszystko dobrze było się ruszyć, zawsze to lepsze, niż kręcenie w domu, przed monitorem, na rowerze stacjonarnym :-)
- DST 41.80km
- Teren 4.00km
- Czas 02:06
- VAVG 19.90km/h
- VMAX 39.20km/h
- Temperatura 0.0°C
- Podjazdy 30m
- Sprzęt Canyon Grand Canyon Al 6.9 2014
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 21 stycznia 2018
Zimowa niedziela i krótki wypad w Lasy Janowskie
Dziś pogoda gorsza, ale temperatura i słaby wiatr zachęcają do ponownego wyjazdu w las.
W Pysznicy odbijam na lewo w stronę Piskorowego Stawu i potem już w las.
Docieram do miejsca, które jeszcze w roku 2017 było dosyć ładne, lubiłem tam się zatrzymać w drodze z/albo do domu. W zeszłym roku zostało oszyszkowane, efekt już pokazywałem kiedyś, teraz w zimie i tak jest ładnie, ale to już nie to co kiedyś:
Jadąc dalej docieram do drogi na Studzieniec i skręcam w jego kierunku. Dziś mroźno i niebezpiecznie ślisko, dlatego uważam jak tylko mogę.
Przejeżdżam przez Studzieniec, skręcam do Kuziorów, które tez pochwili przemierzam i znowu jestem w lesie. Ta droga:
to też głównie piach, ale przejezdny w lecie, tym razem przejezdny jeszcze bardziej.
Robię rundkę po lesie, wracam jak dzień wcześniej drogą za Kochanami, potem przez Ludian. Śnieg pada coraz mocniej, ale jedzie się świetnie. Coraz bardziej podobają mi się te leśne wycieczki w zimie. I lepiej mieć temperaturę koło 0C, niż +5, przynajmniej błota nie ma. No chyba, że +5 po kilku suchych dniach...
I jeszcze jeden z ładniejszych stawów w okolicy w zimowej scenerii. Wolę letnią, albo jesienną, ale nie jest tak źle:
Jeszcze krótki piknik i do domu:
W Pysznicy odbijam na lewo w stronę Piskorowego Stawu i potem już w las.
Docieram do miejsca, które jeszcze w roku 2017 było dosyć ładne, lubiłem tam się zatrzymać w drodze z/albo do domu. W zeszłym roku zostało oszyszkowane, efekt już pokazywałem kiedyś, teraz w zimie i tak jest ładnie, ale to już nie to co kiedyś:
Jadąc dalej docieram do drogi na Studzieniec i skręcam w jego kierunku. Dziś mroźno i niebezpiecznie ślisko, dlatego uważam jak tylko mogę.
Przejeżdżam przez Studzieniec, skręcam do Kuziorów, które tez pochwili przemierzam i znowu jestem w lesie. Ta droga:
to też głównie piach, ale przejezdny w lecie, tym razem przejezdny jeszcze bardziej.
Robię rundkę po lesie, wracam jak dzień wcześniej drogą za Kochanami, potem przez Ludian. Śnieg pada coraz mocniej, ale jedzie się świetnie. Coraz bardziej podobają mi się te leśne wycieczki w zimie. I lepiej mieć temperaturę koło 0C, niż +5, przynajmniej błota nie ma. No chyba, że +5 po kilku suchych dniach...
I jeszcze jeden z ładniejszych stawów w okolicy w zimowej scenerii. Wolę letnią, albo jesienną, ale nie jest tak źle:
Jeszcze krótki piknik i do domu:
- DST 44.40km
- Teren 30.00km
- Czas 02:33
- VAVG 17.41km/h
- VMAX 24.80km/h
- Temperatura 0.0°C
- Podjazdy 70m
- Sprzęt Canyon Grand Canyon Al 6.9 2014
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 20 stycznia 2018
Mission Impossible, czyli pierwsza pięćdziesiątka w r. 2018
Sobota nie zapowiadała się dobrze, ale jak się okazało nie było tak źle, przeciwnie, pogoda była całkiem dobra do wyjazdu w las. Tym razem do zimowej cebulki na wierzch zarzucam nową cieniusieńką kurtkę, która ma chronić przed wiatrem i wilgocią. Chroni dobrze, co prawda nie przepuszcza powietrza idealnie, ale komfort jazdy i tak wzrasta ogromnie.
Wyjeżdżam koło 9.40, temperatura lekko poniżej zera, ale jak już wrócę, będzie to ok. +5C. Idealnie do jazdy po lesie, unikam błota, ścieżki są zmrożone. Jasne, trzeba gdzieniegdzie uważać, niektóre z leśnych dróg są tak wyjeżdżone, że od razu przypomina mi się zeszłoroczna wycieczka z Mirkiem, gdzie jechaliśmy po tzw. "szklance" i wycinałem mniej więcej 1 glebę/km :-) Na szczęście tego typu drogami jadę tylko ok. 5km, pozostałe nie są wyjeżdżone, nawierzchnia to raczej zmrożony śnieg, jedzie się super.
No i dobra, sam nie wiedziałem dokąd chcę jechać, wiedziałem tylko, że muszę dojechać do wjazdu do Parku w Rudzie Jastkowskiej, czy raczej w Podlesiu, a potem opcje są dwie, które dalej można rozwinąć w kolejne. Gdy już tam dojechałem postanowiłem zrobić coś, czego wcześniej nie dałem rady, czyli przejechać trasę z Podlesia do końca, czyli do Szwedów, a dalej do Łążków: Garncarskiego, a potem Ordynackiego. Tego nie da się zrobić w lecie. Ta droga to sam piach, co prawda przez pierwsze 2 km, jest tam obok taka wąska ścieżka w lesie, ale potem się kończy i opony o szerokości 2.35cala to za mało. Trzeba prowadzić rower. Kiedyś również w zimie przebyłem całość pieszo, ale na rowerze jeszcze nie.
Co ciekawe, jeszcze nie dawno temu była tamtędy poprowadzona bodajże "niebieska" ścieżka rowerowa. Co z tego, że po tym piachu nawet samochód ma problem. Kasa z ministerstwa była na ścieżki - trzeba ścieżkę w lesie zrobić. A, że nieprzejezdna? A kto tam będzie jeździł nie? :-)
Tej ścieżki już nie ma, są inne, też źle poprowadzone, ale jest nieco lepiej... Ciekawe, czy jest jakaś mapa turystyczna, gdzie one są zaznaczone?
Dobra, wracam do soboty.
Tym razem to wszystko jest pięknie zmrożone, więc jedziemy. To jest to!
Po drodze bajka. Słońce wszystko ładnie oświetla, aż chce się jechać.
Las zawsze wygląda pięknie, ale najgorzej późną jesienią, gdy wszędzie jest szarawo, a drogi błotniste. Teraz jednak jest biało i wygląda to dobrze :-)
Po dojechaniu do Łążka Garncarskiego, jadę chwilę asfaltem do Łążka Ordynackiego, stąd kieruję się na drogę okalającą rezerwat Imielty Ług, potem znowu asfalt w Gwizdowie, stamtąd droga za Kochanami, potem asfaltem do byłej leśniczówki w Goliszowcu i potem przez Lipowiec i Ludian do domu. Przed samym Ludianem jest lekko ślisko, ale w porównaniu z zeszłoroczną szklanką, bajera.
Gleb nie zaliczam, wracam cały zdrowy i niewychłodzony, więc cieszę się i czekam na następny dzień :-)
Wyjeżdżam koło 9.40, temperatura lekko poniżej zera, ale jak już wrócę, będzie to ok. +5C. Idealnie do jazdy po lesie, unikam błota, ścieżki są zmrożone. Jasne, trzeba gdzieniegdzie uważać, niektóre z leśnych dróg są tak wyjeżdżone, że od razu przypomina mi się zeszłoroczna wycieczka z Mirkiem, gdzie jechaliśmy po tzw. "szklance" i wycinałem mniej więcej 1 glebę/km :-) Na szczęście tego typu drogami jadę tylko ok. 5km, pozostałe nie są wyjeżdżone, nawierzchnia to raczej zmrożony śnieg, jedzie się super.
No i dobra, sam nie wiedziałem dokąd chcę jechać, wiedziałem tylko, że muszę dojechać do wjazdu do Parku w Rudzie Jastkowskiej, czy raczej w Podlesiu, a potem opcje są dwie, które dalej można rozwinąć w kolejne. Gdy już tam dojechałem postanowiłem zrobić coś, czego wcześniej nie dałem rady, czyli przejechać trasę z Podlesia do końca, czyli do Szwedów, a dalej do Łążków: Garncarskiego, a potem Ordynackiego. Tego nie da się zrobić w lecie. Ta droga to sam piach, co prawda przez pierwsze 2 km, jest tam obok taka wąska ścieżka w lesie, ale potem się kończy i opony o szerokości 2.35cala to za mało. Trzeba prowadzić rower. Kiedyś również w zimie przebyłem całość pieszo, ale na rowerze jeszcze nie.
Co ciekawe, jeszcze nie dawno temu była tamtędy poprowadzona bodajże "niebieska" ścieżka rowerowa. Co z tego, że po tym piachu nawet samochód ma problem. Kasa z ministerstwa była na ścieżki - trzeba ścieżkę w lesie zrobić. A, że nieprzejezdna? A kto tam będzie jeździł nie? :-)
Tej ścieżki już nie ma, są inne, też źle poprowadzone, ale jest nieco lepiej... Ciekawe, czy jest jakaś mapa turystyczna, gdzie one są zaznaczone?
Dobra, wracam do soboty.
Tym razem to wszystko jest pięknie zmrożone, więc jedziemy. To jest to!
Po drodze bajka. Słońce wszystko ładnie oświetla, aż chce się jechać.
Las zawsze wygląda pięknie, ale najgorzej późną jesienią, gdy wszędzie jest szarawo, a drogi błotniste. Teraz jednak jest biało i wygląda to dobrze :-)
Po dojechaniu do Łążka Garncarskiego, jadę chwilę asfaltem do Łążka Ordynackiego, stąd kieruję się na drogę okalającą rezerwat Imielty Ług, potem znowu asfalt w Gwizdowie, stamtąd droga za Kochanami, potem asfaltem do byłej leśniczówki w Goliszowcu i potem przez Lipowiec i Ludian do domu. Przed samym Ludianem jest lekko ślisko, ale w porównaniu z zeszłoroczną szklanką, bajera.
Gleb nie zaliczam, wracam cały zdrowy i niewychłodzony, więc cieszę się i czekam na następny dzień :-)
- DST 50.05km
- Teren 15.00km
- Czas 02:45
- VAVG 18.20km/h
- VMAX 26.80km/h
- Temperatura 3.0°C
- Podjazdy 40m
- Sprzęt Canyon Grand Canyon Al 6.9 2014
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 14 stycznia 2018
Krótki niedzielny zimowy wypad
Teraz kolejna niedziela. Tym razem mamy w cieniu -1C, ale jest dosyć słonecznie, więc cieplej. Chociaż tak mi się wydaje. Wracając już pod wiatr jest trochę zimno, a i słońce chowa się za chmurami. Mimo wszystko, ta pierwsza część, kiedy dojechałem do lasu i go przemierzyłem odbywa się przy słonecznej pogodzie, więc nic tylko się delektować.
Trasa jak trasa, chyba wszyscy, którzy jeżdżą na rowerze w naszym rejonie znają ją dobrze, zatem nie ma co się rozpisywać.
Trasa jak trasa, chyba wszyscy, którzy jeżdżą na rowerze w naszym rejonie znają ją dobrze, zatem nie ma co się rozpisywać.
- DST 30.48km
- Teren 2.00km
- Czas 01:32
- VAVG 19.88km/h
- VMAX 30.52km/h
- Temperatura -1.0°C
- Podjazdy 20m
- Sprzęt Canyon Grand Canyon Al 6.9 2014
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 1 stycznia 2018
Nowy Rok
Rozpoczynamy rok 2018. Rozpoczynamy tak samo jak w zeszłym roku, czyli rowerowo. Pogoda jak na zimę lux, więc pierwsze 40km zapisuję na konto.
Jak to w nowy rok, nowe postanowienia. W tym roku zamierzam oczywiście poprawić wynik z poprzedniego, który wyniósł ok. 6500km. Będzie ciężko, bo czekają mnie pewne zmiany, głównie w pracy, ale wynik jest do poprawienia, byle tylko wykorzystywać wolne chwile na rower, a nie na głupoty.
Przebieg trasy poniżej, zdjęć nie robiłem, bo trasa bardzo dobrze znana wszystkim z okolicy. Co ciekawe, dzień kolejny, czyli wtorek 2. stycznia również miałem wolny, postanowiłem oczywiście udać się chwilkę na rower. Rower, na którym obecnie jeżdżę to nowy-stary Canon Grand Canyon Al. 6.9. Odkupiłem go od kumpla, wymaga pewnych zmian oraz m.im. regulacji przerzutek. We wtorek poregulowałem to i owo, wsiadłem, pojechałem na wał, tam również pokręciłem śrubami przy przerzutce i wyjeżdżając z wału kierowałem się w Lasy Janowskie. Jechałem przez pola nowym asfaltem (przy okazji: po co w polu robić drogę asfaltową?), no i zmieniałem te biegi, patrzyłem się w dół jak to chodzi, aż tu nagle droga się skończyła, naciśnięcie na hamulec już nic nie dało i zaliczyłem jedną z lepszych gleb w karierze. Nie zaliczałem nigdy jakiś spektakularnych gleb, ta również taką nie byłą, ale zwichnąłem nadgarstek, poobijałem łokieć, no i zrobiłem sobie pod kolanem jego kopię. Piszę to już 3 tygodnie po wszystkim, nic wielkiego się nie stało, ale w Lasy Janowskie w tej sytuacji już nie pojechałem, tylko grzecznie wróciłem do domu, coby się Altacetem obsmarować :-)
A dzień był mniej więcej taki:
Jak to w nowy rok, nowe postanowienia. W tym roku zamierzam oczywiście poprawić wynik z poprzedniego, który wyniósł ok. 6500km. Będzie ciężko, bo czekają mnie pewne zmiany, głównie w pracy, ale wynik jest do poprawienia, byle tylko wykorzystywać wolne chwile na rower, a nie na głupoty.
Przebieg trasy poniżej, zdjęć nie robiłem, bo trasa bardzo dobrze znana wszystkim z okolicy. Co ciekawe, dzień kolejny, czyli wtorek 2. stycznia również miałem wolny, postanowiłem oczywiście udać się chwilkę na rower. Rower, na którym obecnie jeżdżę to nowy-stary Canon Grand Canyon Al. 6.9. Odkupiłem go od kumpla, wymaga pewnych zmian oraz m.im. regulacji przerzutek. We wtorek poregulowałem to i owo, wsiadłem, pojechałem na wał, tam również pokręciłem śrubami przy przerzutce i wyjeżdżając z wału kierowałem się w Lasy Janowskie. Jechałem przez pola nowym asfaltem (przy okazji: po co w polu robić drogę asfaltową?), no i zmieniałem te biegi, patrzyłem się w dół jak to chodzi, aż tu nagle droga się skończyła, naciśnięcie na hamulec już nic nie dało i zaliczyłem jedną z lepszych gleb w karierze. Nie zaliczałem nigdy jakiś spektakularnych gleb, ta również taką nie byłą, ale zwichnąłem nadgarstek, poobijałem łokieć, no i zrobiłem sobie pod kolanem jego kopię. Piszę to już 3 tygodnie po wszystkim, nic wielkiego się nie stało, ale w Lasy Janowskie w tej sytuacji już nie pojechałem, tylko grzecznie wróciłem do domu, coby się Altacetem obsmarować :-)
A dzień był mniej więcej taki:
- DST 40.26km
- Czas 01:57
- VAVG 20.65km/h
- VMAX 34.50km/h
- Temperatura 7.0°C
- Podjazdy 30m
- Sprzęt Canyon Grand Canyon Al 6.9 2014
- Aktywność Jazda na rowerze