Wpisy archiwalne w miesiącu
Czerwiec, 2018
Dystans całkowity: | 272.00 km (w terenie 25.00 km; 9.19%) |
Czas w ruchu: | 12:07 |
Średnia prędkość: | 22.45 km/h |
Maksymalna prędkość: | 35.40 km/h |
Suma podjazdów: | 300 m |
Liczba aktywności: | 3 |
Średnio na aktywność: | 90.67 km i 4h 02m |
Więcej statystyk |
Sobota, 23 czerwca 2018
Sprawdzam poligon w Lipie cz. 2
Wczoraj do pokonania 1000km brakowało mi tylko 48, więc trzeba było gdzieś jechać. Prognoza pogody nie zachęcała, ale trudno.
Za cel wybieram drugą misję zwiadowczą na poligon lipski. Tym razem sprawdzę, czy da się dojechać do pozostałości po wsi Brzóza.
Do Lipy docieram w ten sam sposób co poprzednim razem i droga do skrzyżowania pokazanego w poprzednim wpisie jest identyczna. Dopiero na skrzyżowaniu zamiast jechać prosto, tym razem skręcam w lewo. Po drodze praktycznie się nie zatrzymuję. Gdy wyjeżdżałem z domu, przez chmury przebijało się Słońce i było ciepło, teraz na niebie mam ciemne chmury i zaczyna grzmieć.
Dopiero po dojechaniu do Brzózy, staję na minutę na szybkie kilka zdjęć:
Po czym jadę do drugiego miejsca z pozostałościami po wsi:
Tu również minuta i jadę dalej - zaczyna kropić.
Zaraz za tym drugim miejscem znajduje się zakręt w lewo i tą drogą można dojechać do Radomyśla.
Ściga mnie coś takiego:
W Radomyślu, czekam chwilę w MORze, coś grzmi, ale z drugiej strony zaczyna się przejaśniać. Jadę zatem do domu.
Po drodze zaczyna lać, więc jakieś 10 minut spędzam na przystanku w Rzeczycy Długiej. A potem już do domu, w lekkim deszczu.
Okazuje się, że również droga do Antoniowa, czy Radomyśla jest dostępna. Droga ta prowadzi wzdłuż południowej granicy poligonu. To dobre wieści, bo ta droga daje sporo możliwości.
Za cel wybieram drugą misję zwiadowczą na poligon lipski. Tym razem sprawdzę, czy da się dojechać do pozostałości po wsi Brzóza.
Do Lipy docieram w ten sam sposób co poprzednim razem i droga do skrzyżowania pokazanego w poprzednim wpisie jest identyczna. Dopiero na skrzyżowaniu zamiast jechać prosto, tym razem skręcam w lewo. Po drodze praktycznie się nie zatrzymuję. Gdy wyjeżdżałem z domu, przez chmury przebijało się Słońce i było ciepło, teraz na niebie mam ciemne chmury i zaczyna grzmieć.
Dopiero po dojechaniu do Brzózy, staję na minutę na szybkie kilka zdjęć:
Po czym jadę do drugiego miejsca z pozostałościami po wsi:
Tu również minuta i jadę dalej - zaczyna kropić.
Zaraz za tym drugim miejscem znajduje się zakręt w lewo i tą drogą można dojechać do Radomyśla.
Ściga mnie coś takiego:
W Radomyślu, czekam chwilę w MORze, coś grzmi, ale z drugiej strony zaczyna się przejaśniać. Jadę zatem do domu.
Po drodze zaczyna lać, więc jakieś 10 minut spędzam na przystanku w Rzeczycy Długiej. A potem już do domu, w lekkim deszczu.
Okazuje się, że również droga do Antoniowa, czy Radomyśla jest dostępna. Droga ta prowadzi wzdłuż południowej granicy poligonu. To dobre wieści, bo ta droga daje sporo możliwości.
- DST 53.10km
- Teren 5.00km
- Czas 02:13
- VAVG 23.95km/h
- VMAX 35.40km/h
- Temperatura 15.0°C
- Podjazdy 50m
- Sprzęt Canyon Grand Canyon Al 6.9 2014
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 17 czerwca 2018
Sprawdzam poligon w Lipie - część I
Tym razem misja zwiadowcza. Celem jest sprawdzenie jak to jest z lipskim poligonem, czy można tam jeździć, czy nie. W zeszłym roku, spotkałem tam leśniczego, który mówił, że wojsko przejmie tylko część poligonu, wtedy jeszcze nie wiedział, którą konkretnie. Już od jakiegoś czasu planowałem sprawdzić sprawę, lubiłem jeździć w te rejony i w końcu postanowiłem wybrać się na zwiad.
Do Lipy jadę asfaltem, przez Goliszowiec. W lasy lipskie wjeżdżam szutrówką, która skręca w las już za Lipą.
Bardzo fajna szutrowa ścieżka, jedzie się dobrze, po jakimś czasie przechodzi w mniej więcej 1-kilometrowy odcinek piachu. Dziś mam Canyona, więc nie ma problemu. W tym miejscu trzeba wybierać:
W lewo na Brzózę, prosto na Irenę. Wybieram Irenę.
Po przejechaniu kilkuset metrów, widzę granicę poligonu. Tego typu tabliczki poustawiano po lewej stronie drogi:
Jednak droga do Ireny jest przejezdna. A drogę niedawno musieli poprawić. Pamiętam, że była słabej jakości, teraz mamy nowy szuter i jedzie się dobrze:
Po chwili jest i Irena:
Stąd ruszam do Zaklikowa, gdzie chwilę odpoczywam, dalej jadę na Maliniec, gdzie w sklepie znajduję mocniejszą wersję Lubelskiego:
I stąd już do domu.
Misja zwiadowcza okazała się sukcesem. Wiadomo, że można jechać przez Lasy Lipskie do Ireny, czyli można znaleźć fajną drogę na Łany, które to wszyscy polecają do odwiedzenia.
Do Lipy jadę asfaltem, przez Goliszowiec. W lasy lipskie wjeżdżam szutrówką, która skręca w las już za Lipą.
Bardzo fajna szutrowa ścieżka, jedzie się dobrze, po jakimś czasie przechodzi w mniej więcej 1-kilometrowy odcinek piachu. Dziś mam Canyona, więc nie ma problemu. W tym miejscu trzeba wybierać:
W lewo na Brzózę, prosto na Irenę. Wybieram Irenę.
Po przejechaniu kilkuset metrów, widzę granicę poligonu. Tego typu tabliczki poustawiano po lewej stronie drogi:
Jednak droga do Ireny jest przejezdna. A drogę niedawno musieli poprawić. Pamiętam, że była słabej jakości, teraz mamy nowy szuter i jedzie się dobrze:
Po chwili jest i Irena:
Stąd ruszam do Zaklikowa, gdzie chwilę odpoczywam, dalej jadę na Maliniec, gdzie w sklepie znajduję mocniejszą wersję Lubelskiego:
I stąd już do domu.
Misja zwiadowcza okazała się sukcesem. Wiadomo, że można jechać przez Lasy Lipskie do Ireny, czyli można znaleźć fajną drogę na Łany, które to wszyscy polecają do odwiedzenia.
- DST 84.20km
- Teren 5.00km
- Czas 03:40
- VAVG 22.96km/h
- VMAX 33.20km/h
- Temperatura 27.0°C
- Podjazdy 100m
- Sprzęt Canyon Grand Canyon Al 6.9 2014
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 9 czerwca 2018
Kolejna wariacja na temat Lasów Janowskich
Wycieczka sprzed dwóch tygodni. Wpisuję dopiero teraz z uwagi na brak czasu. Postanowiłem również, że nie będę wrzucał wszystkich wycieczek, jak to robiłem rok temu, a jedynie te, które z jakiegoś powodu są ciekawsze. W tym miesiącu mam na koncie już ponad 1000km, ale większość z nich zrobiłem w Lasach Janowskich, na trasach bardzo dobrze znanych wszystkim, którzy jeżdżą po okolicy. Pisanie 10 razy miesięcznie jak jadę na Maliniec oczywiście nie ma sensu.
Tym razem jednak nieco ciekawsza wycieczka, ciekawsza, bo częściowo po nowych dla mnie trasach, ponadto dosyć długa, a na długiej trasie szansa na napotkanie czegoś ciekawego jest oczywiście większa.
Dzień, w którym pokonałem tę trasę był upalny. Wyjechałem przed 9-tą i szczerze mówiąc nie czułem, że jest gorąco. Dopiero podczas późniejszych postojów już czułem.
Początkowo jadę Green Velo, dopiero w Golcach skręcam na Deputaty, skąd udaję się w kierunku Bukowej nowym asfaltem świetnej jakości.
Droga prowadzi przez ładny las i po jakiś 8km doprowadza do Bukowej.
Bukowa na mapie wygląda na dużą wieś, liczę, że kupię tam coś do picia, ale tylko na samym początku jest niewielki sklepo-bar okupowany przez rdzennych, który omijam szerokim łukiem, a potem nie ma już niczego. Mijam za to sklep na kółkach :-) Samochód z logiem supermarketów ABC, z głośnikiem na dachu, przez który pani reklamuje arbuzy za 3.39 za kilo, proszki do prania itp. Niestety nie korzystam z okazji i nie kupuję niczego. Picia powinno wystarczyć. Następny sklep dopiero w Łążku Ordynackim.
Tymczasem wyjeżdżam z Bukowej:
i po chwili jestem w Andrzejówce. To jeszcze mniejsza miejscowość od Bukowej, więc sklepu nie ma, jestem w niej może pół minuty, bo tu skręcam na czerwoną ścieżkę rowerową.
A ta przez pierwsze 3 km to istna tragedia. Piachu tyle, że praktycznie całą pokonuję prowadząc rower. Wybór roweru na dziś nie pomógł sprawie, wziąłem Krossa, spodziewając się w większości asfaltów i szutrów (zresztą słusznie - to jedyny nieprzejezdny odcinek tego dnia).
Po tych trzech kilometrach czerwona skręca w prawo na Zdzisławice, ja natomiast jadę dalej żółtą, potem niebieską i docieram do Porytowego Wzgórza.
Poniższe zdjęcie zostało zrobione 2 tygodnie wcześniej, gdy specjalnie pojechałem na Porytowe Wzgórze Canyonem:
Coś dziwnego stało się ze zdjęciem, które robiłem 9. czerwca - nic nie widać.
Ale tu już widać lepiej:
W tym grobie wraz z głównie komunistycznymi partyzantami spoczęła sanitariuszka AK:
Losy partyzantów biorących udział w największej bitwie partyzanckiej na terenie Polski były różne. Podczas bitwy walczyli ramię w ramię, partyzanci polscy i radzieccy, z różnych organizacji, komuniści i ich przeciwnicy. Po wojnie jedni zostali nazwani bohaterami, innych ścigano i w najlepszym wypadku wtrącano do więzień.
Dobra, czas jechać dalej. A dalsza trasa prowadzi zniszczonym asfaltem do Szklarni, stamtąd szutrem do Łążka Ordynackiego, tu przerwa na lody i picie. Potem wzdłuż rezerwatu Imilety Ług docieram do Gwizdowa, stamtąd do Osówka, a dalej do Malińca.
W Malińcu przerwa na moje nowe ulubione piwko w tym miejscu - Lubelskie:
Tu już czuję jak jest gorąco. Dwa takie piwka ochładzają, a że do tego dodają energii (piwko robione na słodzie jakoś zawsze stawia na nogi, gdy jestem zmęczony jazdą).
No i potem już do domu. Jako, że mam jeszcze sporo czasu, bo wcześnie wyjechałem, energię odzyskałem, jadę dłuższą drogą, przez Gielnię, Lipę, Goliszowiec, Rzeczycę Długą, Musików, Jastkowice, Brandwicę i Stalową Wolę.
Do mojego rekordu brakło niewiele, nie chcę jednak na siłę poprawiać się, bo okazji w tym roku nie braknie.
Tym razem jednak nieco ciekawsza wycieczka, ciekawsza, bo częściowo po nowych dla mnie trasach, ponadto dosyć długa, a na długiej trasie szansa na napotkanie czegoś ciekawego jest oczywiście większa.
Dzień, w którym pokonałem tę trasę był upalny. Wyjechałem przed 9-tą i szczerze mówiąc nie czułem, że jest gorąco. Dopiero podczas późniejszych postojów już czułem.
Początkowo jadę Green Velo, dopiero w Golcach skręcam na Deputaty, skąd udaję się w kierunku Bukowej nowym asfaltem świetnej jakości.
Droga prowadzi przez ładny las i po jakiś 8km doprowadza do Bukowej.
Bukowa na mapie wygląda na dużą wieś, liczę, że kupię tam coś do picia, ale tylko na samym początku jest niewielki sklepo-bar okupowany przez rdzennych, który omijam szerokim łukiem, a potem nie ma już niczego. Mijam za to sklep na kółkach :-) Samochód z logiem supermarketów ABC, z głośnikiem na dachu, przez który pani reklamuje arbuzy za 3.39 za kilo, proszki do prania itp. Niestety nie korzystam z okazji i nie kupuję niczego. Picia powinno wystarczyć. Następny sklep dopiero w Łążku Ordynackim.
Tymczasem wyjeżdżam z Bukowej:
i po chwili jestem w Andrzejówce. To jeszcze mniejsza miejscowość od Bukowej, więc sklepu nie ma, jestem w niej może pół minuty, bo tu skręcam na czerwoną ścieżkę rowerową.
A ta przez pierwsze 3 km to istna tragedia. Piachu tyle, że praktycznie całą pokonuję prowadząc rower. Wybór roweru na dziś nie pomógł sprawie, wziąłem Krossa, spodziewając się w większości asfaltów i szutrów (zresztą słusznie - to jedyny nieprzejezdny odcinek tego dnia).
Po tych trzech kilometrach czerwona skręca w prawo na Zdzisławice, ja natomiast jadę dalej żółtą, potem niebieską i docieram do Porytowego Wzgórza.
Poniższe zdjęcie zostało zrobione 2 tygodnie wcześniej, gdy specjalnie pojechałem na Porytowe Wzgórze Canyonem:
Coś dziwnego stało się ze zdjęciem, które robiłem 9. czerwca - nic nie widać.
Ale tu już widać lepiej:
W tym grobie wraz z głównie komunistycznymi partyzantami spoczęła sanitariuszka AK:
Losy partyzantów biorących udział w największej bitwie partyzanckiej na terenie Polski były różne. Podczas bitwy walczyli ramię w ramię, partyzanci polscy i radzieccy, z różnych organizacji, komuniści i ich przeciwnicy. Po wojnie jedni zostali nazwani bohaterami, innych ścigano i w najlepszym wypadku wtrącano do więzień.
Dobra, czas jechać dalej. A dalsza trasa prowadzi zniszczonym asfaltem do Szklarni, stamtąd szutrem do Łążka Ordynackiego, tu przerwa na lody i picie. Potem wzdłuż rezerwatu Imilety Ług docieram do Gwizdowa, stamtąd do Osówka, a dalej do Malińca.
W Malińcu przerwa na moje nowe ulubione piwko w tym miejscu - Lubelskie:
Tu już czuję jak jest gorąco. Dwa takie piwka ochładzają, a że do tego dodają energii (piwko robione na słodzie jakoś zawsze stawia na nogi, gdy jestem zmęczony jazdą).
No i potem już do domu. Jako, że mam jeszcze sporo czasu, bo wcześnie wyjechałem, energię odzyskałem, jadę dłuższą drogą, przez Gielnię, Lipę, Goliszowiec, Rzeczycę Długą, Musików, Jastkowice, Brandwicę i Stalową Wolę.
Do mojego rekordu brakło niewiele, nie chcę jednak na siłę poprawiać się, bo okazji w tym roku nie braknie.
- DST 134.70km
- Teren 15.00km
- Czas 06:14
- VAVG 21.61km/h
- VMAX 32.00km/h
- Temperatura 33.0°C
- Podjazdy 150m
- Sprzęt Kross Evado 6.0
- Aktywność Jazda na rowerze