Wpisy archiwalne w miesiącu
Marzec, 2019
Dystans całkowity: | 116.02 km (w terenie 2.00 km; 1.72%) |
Czas w ruchu: | 06:18 |
Średnia prędkość: | 18.42 km/h |
Maksymalna prędkość: | 30.83 km/h |
Suma podjazdów: | 230 m |
Liczba aktywności: | 1 |
Średnio na aktywność: | 116.02 km i 6h 18m |
Więcej statystyk |
Niedziela, 31 marca 2019
Mały kawałek wzdłuż Wisły
Wycieczka z ostatniego dnia marca.
Ostatnia niedziela marca zapowiadała się na bardzo ciepły dzień i to się potwierdziło.
W sobotę wieczorem długo zastanawiałem się dokąd pojechać. W końcu przygotowałem sobie poniższą trasę i wgrałem ją do Garmina.
W niedzielę wyjechałem koło godziny 10-tej. Temperatura o tej godzinie oscylowała koło 15-tu stopni C. Ubrany byłem dość lekko i nie powiem, żebym cały czas czuł komfort termiczny, zwłaszcza gdy jechałem lasem i w cieniu.
Udaję się do Krawców, od czasu do czasu po leśnych drogach prowadzę Krossika. Cienkie opony nie radzą sobie na piachu.
W Krawcach, pierwsza króciutka przerwa na moście na Lęgu.
Dalej jadę wąskim asfaltem wzdłuż poligonu.
To jedna z moich ulubionych ścieżek. Praktycznie nic tu nie jeździ, a droga prowadzi przez ładny las.
Na końcu tuż przed zakrętem prowadzącym do Budy Stalowskiej robię dłuższą przerwę, po czym ruszam dalej.
Mijam Budę Stalowską i kieruję się na Cygany.
Typowy widok w tym rejonie przedstawia się mniej więcej tak:
Do tego dochodzą liczne tu stawy hodowlane i lasy.
W Cyganach udaję się do sklepu.
Spotykam 15 meneli, to jakieś 1.5% mieszkańców. Dwóch śpi po ławkach, jeden człapie środkiem drogi, inny awanturuje się w sklepie, a reszta spożywa browary za sklepem.
Dalej mijam Chmielów, docieram do Wisłostrady i kieruję się na most na Wiśle.
Za mostem jadę jakieś 2km krajową 9-tką, skąd za chwilę odbijam na północny zachód.
Teraz będę jechał wzdłuż Wisły aż do Sandomierza.
Ale na początek trzeba zrobić jakąś przerwę i coś zjeść i wypić. Szukam jakiejś miejscówki, w której mógłbym to zrobić i znajduję ją za miejscowością Przewłoka.
Przy okazji szukam pierwszych śladów wiosny. Koło Stalowej nie ma ich wiele, jedynie pączki na drzewach, tu już pojawiają się pierwsze małe listki na drzewach rosnących blisko rzeki.
Po przejechaniu mniej więcej 10km od mostu, mijam Tarnoberger.
Tu zakładam krótkie spodenki, chyba drugi raz w tym roku.
Jadąc do Sandomierza mijam liczne sady.
Jeszcze trochę tu szaro i brązowo, ale teraz w połowie kwietnia gdy piszę te relację, widoki pewnie dużo lepsze.
Od czasu do czasu, zbliżam się do rzeki, chociaż zwykle droga prowadzi jakieś pół km od niej.
I w końcu na horyzoncie pojawia się Santodomingo.
W Sandomierzu podjeżdżam na rynek, który tradycyjnie gdy mamy dobrą pogodę jest przeludniony.
Co ciekawe, knajpki wystawiły już na stoliki i można zjeść obiad na zewnątrz. O ile się załapiesz...
Długo tu nie zabawiam, szkoda czasu. Idę jeszcze do sklepu z regionalną żywnością i jadę dalej.
A dalej to już częściowo Green Velo z małą modyfikacją. W Skowierzynie znajduję czynny sklep, kupuję czipsy i tuż przed mostem na Sanie w Radomyślu robię ostatnią przerwę.
Oprócz czipsów kosztuję również piwko kupione w Sandomierzu.
Trzeba przyznać, że sandomierski browar robi dobre piwo. To smakuje podwójnie dobrze, na koncie już 95km, więc nic dziwnego.
Ostatnie 20km do domu jadę z wiatrem, co cieszy, bo czuję w nogach całą wycieczkę.
W domu jestem koło 18.30. Słońce zachodzi pół godziny później. Na styk...
To oczywiście najdłuższa wycieczka tego roku, chociaż na koncie mam już 4 setki. Poznałem nowe dla mnie tereny i spędziłem 8.5 godziny na świeżym powietrzu. Testowałem również Garmina, muszę przyznać, że urządzenie daje radę. Oczywiście sam bym go nie kupił, ale jako, że dostałem taki prezent, jestem zadowolony. Pamiętam podobną wycieczkę z zeszłego roku, gdy jechałem z Ostrowca do Stalowej i co chwile musiałem się zatrzymywać i sprawdzać na mapach gdzie jestem. To samo było na Mazurach, czy w Beskidzie Niskim w październiku. Traci się w ten sposób mnóstwo czasu. Teraz już go tracił nie będę.
Ostatnia niedziela marca zapowiadała się na bardzo ciepły dzień i to się potwierdziło.
W sobotę wieczorem długo zastanawiałem się dokąd pojechać. W końcu przygotowałem sobie poniższą trasę i wgrałem ją do Garmina.
W niedzielę wyjechałem koło godziny 10-tej. Temperatura o tej godzinie oscylowała koło 15-tu stopni C. Ubrany byłem dość lekko i nie powiem, żebym cały czas czuł komfort termiczny, zwłaszcza gdy jechałem lasem i w cieniu.
Udaję się do Krawców, od czasu do czasu po leśnych drogach prowadzę Krossika. Cienkie opony nie radzą sobie na piachu.
W Krawcach, pierwsza króciutka przerwa na moście na Lęgu.
Dalej jadę wąskim asfaltem wzdłuż poligonu.
To jedna z moich ulubionych ścieżek. Praktycznie nic tu nie jeździ, a droga prowadzi przez ładny las.
Na końcu tuż przed zakrętem prowadzącym do Budy Stalowskiej robię dłuższą przerwę, po czym ruszam dalej.
Mijam Budę Stalowską i kieruję się na Cygany.
Typowy widok w tym rejonie przedstawia się mniej więcej tak:
Do tego dochodzą liczne tu stawy hodowlane i lasy.
W Cyganach udaję się do sklepu.
Spotykam 15 meneli, to jakieś 1.5% mieszkańców. Dwóch śpi po ławkach, jeden człapie środkiem drogi, inny awanturuje się w sklepie, a reszta spożywa browary za sklepem.
Dalej mijam Chmielów, docieram do Wisłostrady i kieruję się na most na Wiśle.
Za mostem jadę jakieś 2km krajową 9-tką, skąd za chwilę odbijam na północny zachód.
Teraz będę jechał wzdłuż Wisły aż do Sandomierza.
Ale na początek trzeba zrobić jakąś przerwę i coś zjeść i wypić. Szukam jakiejś miejscówki, w której mógłbym to zrobić i znajduję ją za miejscowością Przewłoka.
Przy okazji szukam pierwszych śladów wiosny. Koło Stalowej nie ma ich wiele, jedynie pączki na drzewach, tu już pojawiają się pierwsze małe listki na drzewach rosnących blisko rzeki.
Po przejechaniu mniej więcej 10km od mostu, mijam Tarnoberger.
Tu zakładam krótkie spodenki, chyba drugi raz w tym roku.
Jadąc do Sandomierza mijam liczne sady.
Jeszcze trochę tu szaro i brązowo, ale teraz w połowie kwietnia gdy piszę te relację, widoki pewnie dużo lepsze.
Od czasu do czasu, zbliżam się do rzeki, chociaż zwykle droga prowadzi jakieś pół km od niej.
I w końcu na horyzoncie pojawia się Santodomingo.
W Sandomierzu podjeżdżam na rynek, który tradycyjnie gdy mamy dobrą pogodę jest przeludniony.
Co ciekawe, knajpki wystawiły już na stoliki i można zjeść obiad na zewnątrz. O ile się załapiesz...
Długo tu nie zabawiam, szkoda czasu. Idę jeszcze do sklepu z regionalną żywnością i jadę dalej.
A dalej to już częściowo Green Velo z małą modyfikacją. W Skowierzynie znajduję czynny sklep, kupuję czipsy i tuż przed mostem na Sanie w Radomyślu robię ostatnią przerwę.
Oprócz czipsów kosztuję również piwko kupione w Sandomierzu.
Trzeba przyznać, że sandomierski browar robi dobre piwo. To smakuje podwójnie dobrze, na koncie już 95km, więc nic dziwnego.
Ostatnie 20km do domu jadę z wiatrem, co cieszy, bo czuję w nogach całą wycieczkę.
W domu jestem koło 18.30. Słońce zachodzi pół godziny później. Na styk...
To oczywiście najdłuższa wycieczka tego roku, chociaż na koncie mam już 4 setki. Poznałem nowe dla mnie tereny i spędziłem 8.5 godziny na świeżym powietrzu. Testowałem również Garmina, muszę przyznać, że urządzenie daje radę. Oczywiście sam bym go nie kupił, ale jako, że dostałem taki prezent, jestem zadowolony. Pamiętam podobną wycieczkę z zeszłego roku, gdy jechałem z Ostrowca do Stalowej i co chwile musiałem się zatrzymywać i sprawdzać na mapach gdzie jestem. To samo było na Mazurach, czy w Beskidzie Niskim w październiku. Traci się w ten sposób mnóstwo czasu. Teraz już go tracił nie będę.
- DST 116.02km
- Teren 2.00km
- Czas 06:18
- VAVG 18.42km/h
- VMAX 30.83km/h
- Temperatura 19.0°C
- Podjazdy 230m
- Sprzęt Kross Evado 6.0
- Aktywność Jazda na rowerze