Informacje

  • Wszystkie kilometry: 5522.60 km
  • Km w terenie: 766.50 km (13.88%)
  • Czas na rowerze: 11d 17h 41m
  • Prędkość średnia: 19.61 km/h
  • Więcej informacji.
liczniki odwiedzin baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Bwele.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Niedziela, 30 kwietnia 2017

Poligon lipski w deszczu na zakończenie świetnego miesiąca

Zapowiadało się dobrze. Temperatura sięgała +15C, niby niebo było zachmurzone i synoptycy zapowiadali "możliwe niewielkie przelotne opady deszczu", ale do godziny 15-tej spadło po 5 kropel na metr kwadratowy, byłem nastawiony optymistycznie, więc wyruszyłem w kierunku lipskiego poligonu, żeby sprawdzić, czy dalej można tamtędy jeździć.
Z Pysznica Town kieruję się na Ludian, dalej prosto, skręcam na Lipowiec, mijam miejsce, gdzie kiedyś stała leśniczówka pod Kruszyną i udaję się do Lipy. Po drodze oczywiście mokro. Nic dziwnego, przez cały tydzień lało. Dodam, że w czwartek, gdy właśnie lało wymyłem, wypieściłem oba rowery (nie ruszałem jedynie najnowszego znaleziska archeologicznego - Wigry 5). 

Wjeżdżam na teren poligonu i kieruję się w kierunku Brzózy. Plan był taki, żeby pokręcić się po nieznanych rejonach poligonu. 

W tym miejscu po ok. 22 km jazdy robię krótką przerwę na uzupełnienie płynów. Patrząc na chmury zadaję sobie pytanie: jeb... czy nie jeb...? Coś tam sobie kapie z nieba, ale niewiele, więc póki co jest ok. 

Dalej do przejechania jest mniej więcej 1.5km odcinek po piachu. Wziąłem Canyona, więc jechać się da. W marcu trzeba było prowadzić tą samą drogą Krossa.
Po skręcie w lewo kieruję się na Brzózę. Po chwili dojeżdżam do pierwszego miejsca upamiętniającego tą zlikwidowaną po wojnie wieś, która musiała ustąpić miejsca poligonowi. 


Byłem tu niedawno, więc jadę do drugiego miejsca:





To wszystko co zostało po wsi. Krzyż i tablica pamiątkowa w jednym miejscu oraz kapliczka + resztki cegieł w drugim. Przypomina to opuszczone po akcji "Wisła" bieszczadzkie wsie.

Stąd już niedaleko do skrzyżowania, gdzie droga w lewo prowadzi do Radomyśla, a w prawo w głąb poligonu. Kieruję się w głąb...

Droga jest fatalna. Najpierw porośnięta trawą, tu jeszcze da się jechać, potem sam piach, tu jest gorzej...

Tego typu przeszkadzajki tylko ułatwiają sprawę:


Jestem już blisko centralnego punktu poligonu, gdzie powinno być skrzyżowanie, na którym chyba chcę skręcić w prawo i kierować się powoli do Ireny.
Dojeżdżam do skrzyżowania. Droga w prawo:


I droga w lewo:


Hmmm. Dobra, to ja jednak pojadę dalej prosto. A tam czeka mnie jeszcze kilka stawów na środku drogi, a następnie piach, po którym jedzie się coraz ciężej. W momencie, w którym okazuje się, że chyba szybciej będzie na piechotę, niż na rowerze, zsiadam i prowadzę rower.

Po chwili las się kończy i wyjeżdżam na terenie pokrytym raczej jakimiś krzewami i innymi chabździami. Przynajmniej można się rozejrzeć. Po prawej stronie wydaje się być najwyższy punkt w okolicy, więc udaję się tam popstrykać parę fotek.

I znajduję tu jakieś coś takiego:


Co to może być - nie wiem...

W tym miejscu widoki mimo wszystko dosyć fajne:


Dalej wcale nie jest łatwiej:



W międzyczasie "niewielkie przelotne opady" coraz bardziej dają się we znaki.

Następny zakręt - tu już powinienem skręcać w prawo, żeby dostać się do Ireny:


Ale droga w prawo wygląda tak:

Zresztą w lewo jest podobnie. Szeroko tu, że wydaje się, że to jakaś leśna A4. Tylko kto tędy przejedzie?

Patrząc na mapy googla widzę, że pewnie wyjadę w Łążku. Co prawda na mapach droga kończy się, ale znając życie, na pewno coś będzie prowadziło dalej prosto.

Ten znak utwierdza mnie w przekonaniu, że będzie dobrze. 

Ale idealnie wcale nie jest:

Tego typu atrakcje są dosłownie co 50-100m, więc raczej tędy muszę iść na piechotę. Pada coraz bardziej, ale w tym momencie w butach mam jeszcze sucho.

Ostatni zakręt i mijam oddział kawalerii :-)

Współcześnie, kawalerzyści przesiedli się z koni na helikoptery, ale co to za zabawa?
Słyszę komendę "oddział stop!" Wszyscy grzecznie się zatrzymują, wymieniamy kilka zdań, życzymy sobie wzajemnie udanej jazdy i jadę dalej. Kawalerzyści ubrani w przedwojenne mundury prezentują się świetnie. Mają zabawę. Ja też mam, ale jeszcze tylko przez chwilę :-)
Z map google wynika, że wyjadę w Łążku Chwałowskim. Droga do Łążka oczywiście jest, chociaż na mapach jej nie ma. 


Już chyba jestem blisko, skoro jest szlaban i jakieś tablice.

Rzeczywiście, po chwili znajduję się w Łążku Chwałowskim. Tu na chwilę zatrzymuję się przy cmentarzu.



Jak widać i tu Niemcy nie oszczędzili miejscowej ludności podczas wojny. To typowe w tych rejonach. Im więcej jeżdżę po Lasach Janowskich tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że chyba nie ma miejscowości w okolicy, która w mniejszym, czy większym stopniu nie ucierpiałaby na skutek represji i bestialstwa.

Teraz już nie ma żartów, "niewielkie przelotne opady" zamieniają się w prawdziwą ulewę. Jestem już praktycznie cały mokry. Buty zaczynają się poddawać. 

Jadę więc coraz szybciej, tym bardziej, że jestem już na asfalcie. Mijam Irenę, docieram do Zaklikowa i kieruję się do domu.
Na stacji benzynowej za Zaklikowem, ktoś mnie woła - patrzę, a to kumpel z pracy! Wraca właśnie od rodziców z Węglina i proponuje podwózkę. Odmawiam, bo jestem cały ubłocony, rower również, a w samochodzie (co prawda dużym), ma żonę i dzieci. Nie chcę mu ubrudzić fury, poza tym i tak już mi wszystko jedno, jestem rozgrzany, więc nie czuję, że jest chłodno, jadę dalej. Potem dogania mnie i ponawia ofertę, ale dziękuję i śmigam dalej. Dzięki Sławek! :-)
Cały czas leje, więc nie zatrzymuję się, po prostu jadę dalej. Za torami za Zaklikowem skręcam w lewo, dojeżdżam sfatygowanym asfaltem do Banii, po drodze wyprzedzam nawet samochód, pani kierowca/kierowczyni (kierownica? :-) ) jechała z prędkością ~10km/h, bojąc się uszkodzenia sprzętu. Canyon przetrwa, więc jestem szybszy :-) Dopiero jakieś 10km od domu przestaje lać i zaczyna kropić. Nie ma to już jednak znaczenia.

Fajna wycieczka zepsuta przez pogodę. Kwiecień 2017 zapamiętam jako jeden z najgorszych miesięcy w ciągu ostatnich lat. Poza kilkoma dniami ciepła na początku miesiąca, cały czas lało, wiało i było zimno. Oby maj, a zwłaszcza czerwiec były lepsze...

Cycle Route 3971465 - via Bikemap.net
  • DST 75.02km
  • Teren 15.00km
  • Czas 03:54
  • VAVG 19.24km/h
  • VMAX 54.45km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Podjazdy 70m
  • Sprzęt Canyon Yellowstone AL 3.9
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
Tak na prawdę to ciężko się tam jeździ, poza drogą do Antoniowa i może do Ireny. Początek obu jest wspólny.
Jeszcze przy najbliższej okazji sprawdzę jedną lokalizację na terenie poligonu - stawy bliżej Zaklikowa. A tak poza tym, skupię się na tych dwóch ww. Fajne tam tereny, ale męczące to łażenie po piachu z rowerem i pokonywanie kałuż na całą szerokość drogi.
Bwele
- 06:44 piątek, 5 maja 2017 | linkuj
Jak jeżdzę, a jeżdżę juz długo to nie pamietam tak paskudnego kwietnia .
Wycieczka super, w Brzózie byłem raz tylko, na poligonie kilka razy ale zawsze w lecie ...wtedy sucho ale za to piachy jak na pustyni
MarqoBiker
- 19:45 czwartek, 4 maja 2017 | linkuj
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa yodwr
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]


Blogi rowerowe na www.bikestats.pl