Sobota, 22 kwietnia 2017
Imielty Ług + trochę błądzenia po Lasach Janowskich
Kwiecień nas nie rozpieszcza jeśli chodzi o pogodę. Dziś może nieco cieplej, ale silny wiatr to już niemal tradycja. Dlatego ruszam po raz kolejny do pobliskich lasów, bo tu wiatr będzie mniej odczuwalny.
Jadę przez Ludian, mijam rezerwat Jastkowice, Kochany i Dębowiec i dojeżdżam do rezerwatu Imielty Ług. Kręciłem się w okolicy podczas poprzednich wycieczek, nie decydując się na wjechanie do samego rezerwatu. Tym razem jednak wjeżdżam do niego i kieruję się do głównego punktu widokowego.
Po drodze mijam kapliczkę, myślałem wcześniej, że poświęcona jest św. Hubertowi, okazuje się jednak, że to kapliczka św. Franciszka z Asyżu.
Stąd już blisko do punktów widokowych. Na początek jadę do głównego.
Stawy w okolicach w większości powstały w XIX w. Ludzi wykopali je jako stawy hodowlane. Większość z nich dalej funkcjonuje w tej roli, ale część została przejęta przez naturę. Nawet dziś spotykam tu sporo ludzi z aparatami i lornetkami. To chyba największe w okolicy skupisko ptaków. Innych zwierząt i rzadkiej roślinności jest tu też sporo.
Po chwili wracam w okolice kapliczki i skręcam na drugi punkt widokowy.
Fajnie zrobiona kładka umożliwia obejrzenie typowego boru bagiennego.
Po chwili wracam na rozdroże i skręcam w kierunku trzeciego punktu widokowego, tym razem na grobli. Grobla została niedawno przebudowana. Dosypano więcej ziemi, poszerzono ją, oczyszczono z części krzaków. Nawierzchnia to piach i trociny :-)
Chwilę tu odpoczywam, obmyślam dalszą trasę, po czym jadę dalej do Gwizdowa.
Po zjeździe z grobli trafiam na kilka przeszkadzajek. To chyba jedyne niezadbane miejsce w rezerwacie.
W Gwizdowie odnajduję drogę prowadzącą w kierunku grupy stawów (m.im. stawy Marszałek, Biały i Żuraw). Byłem tam dawno temu, wjeżdżając z innej strony. Tym razem zobaczymy jak wyglądają owe stawy i drogi do nich prowadzące.
Drogi takie sobie, głównie piach, ale da się przejechać na grubych oponach. Mijam polanę z której widać kilka domów:
Nie wiem, czy to jeszcze Gwizdów, czy może już Krasonie...
Jest już pierwszy staw, ten chyba nie ma nazwy:
Sorry za ciemne zdjęcia, nie wziąłem lepszego telefonu i bez HDR przy takiej pogodzi wychodzi coś jak powyżej.
A to już staw Biały:
A tak wyglądają miejscowe drogi:
I na koniec staw Żuraw:
Za nim skręcam w lewo, będę próbował dostać się do Malińca.
Trafiam na niezłą szutrową drogę i jadę ładnym kawałkiem lasu. Mijam kilka polan:
Kręcąc się po nieznanych okolicach w końcu sprawdzam na google maps gdzie jestem. Okazuje się, że droga prowadzi do Łukawicy, a dalej do Brzezin i drogi asfaltowej z Zaklikowa do Janowa. Trzeba zatem skręcić w lewo.
Znowu trafiam na ścieżkę piaszczystą. Jechać się jednak da. Po kilku kilometrach ląduję w Osówku, skąd skręcam do Malińca. Robię sobie przerwę przy sklepie, po czym wracam do domu. Pod wieczór zaczyna się robić chłodno, w okolicy Malińca są otwarte tereny, gdzie wiatr mocno daje mi się we znaki, więc rezygnuję z dodatkowych kilkunastu kilometrów i jadę najkrótszą możliwą drogą do Pysznica Town.
Jadę przez Ludian, mijam rezerwat Jastkowice, Kochany i Dębowiec i dojeżdżam do rezerwatu Imielty Ług. Kręciłem się w okolicy podczas poprzednich wycieczek, nie decydując się na wjechanie do samego rezerwatu. Tym razem jednak wjeżdżam do niego i kieruję się do głównego punktu widokowego.
Po drodze mijam kapliczkę, myślałem wcześniej, że poświęcona jest św. Hubertowi, okazuje się jednak, że to kapliczka św. Franciszka z Asyżu.
Stąd już blisko do punktów widokowych. Na początek jadę do głównego.
Stawy w okolicach w większości powstały w XIX w. Ludzi wykopali je jako stawy hodowlane. Większość z nich dalej funkcjonuje w tej roli, ale część została przejęta przez naturę. Nawet dziś spotykam tu sporo ludzi z aparatami i lornetkami. To chyba największe w okolicy skupisko ptaków. Innych zwierząt i rzadkiej roślinności jest tu też sporo.
Po chwili wracam w okolice kapliczki i skręcam na drugi punkt widokowy.
Fajnie zrobiona kładka umożliwia obejrzenie typowego boru bagiennego.
Po chwili wracam na rozdroże i skręcam w kierunku trzeciego punktu widokowego, tym razem na grobli. Grobla została niedawno przebudowana. Dosypano więcej ziemi, poszerzono ją, oczyszczono z części krzaków. Nawierzchnia to piach i trociny :-)
Chwilę tu odpoczywam, obmyślam dalszą trasę, po czym jadę dalej do Gwizdowa.
Po zjeździe z grobli trafiam na kilka przeszkadzajek. To chyba jedyne niezadbane miejsce w rezerwacie.
W Gwizdowie odnajduję drogę prowadzącą w kierunku grupy stawów (m.im. stawy Marszałek, Biały i Żuraw). Byłem tam dawno temu, wjeżdżając z innej strony. Tym razem zobaczymy jak wyglądają owe stawy i drogi do nich prowadzące.
Drogi takie sobie, głównie piach, ale da się przejechać na grubych oponach. Mijam polanę z której widać kilka domów:
Nie wiem, czy to jeszcze Gwizdów, czy może już Krasonie...
Jest już pierwszy staw, ten chyba nie ma nazwy:
Sorry za ciemne zdjęcia, nie wziąłem lepszego telefonu i bez HDR przy takiej pogodzi wychodzi coś jak powyżej.
A to już staw Biały:
A tak wyglądają miejscowe drogi:
I na koniec staw Żuraw:
Za nim skręcam w lewo, będę próbował dostać się do Malińca.
Trafiam na niezłą szutrową drogę i jadę ładnym kawałkiem lasu. Mijam kilka polan:
Kręcąc się po nieznanych okolicach w końcu sprawdzam na google maps gdzie jestem. Okazuje się, że droga prowadzi do Łukawicy, a dalej do Brzezin i drogi asfaltowej z Zaklikowa do Janowa. Trzeba zatem skręcić w lewo.
Znowu trafiam na ścieżkę piaszczystą. Jechać się jednak da. Po kilku kilometrach ląduję w Osówku, skąd skręcam do Malińca. Robię sobie przerwę przy sklepie, po czym wracam do domu. Pod wieczór zaczyna się robić chłodno, w okolicy Malińca są otwarte tereny, gdzie wiatr mocno daje mi się we znaki, więc rezygnuję z dodatkowych kilkunastu kilometrów i jadę najkrótszą możliwą drogą do Pysznica Town.
- DST 59.18km
- Teren 5.00km
- Czas 03:00
- VAVG 19.73km/h
- VMAX 27.18km/h
- Temperatura 10.0°C
- Podjazdy 50m
- Sprzęt Canyon Yellowstone AL 3.9
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Też mama taką nadzieję bo normalnie oszaleć można bez kręcenia na rowerze :)
MarqoBiker - 11:32 środa, 26 kwietnia 2017 | linkuj
Też mama taką nadzieję bo normalnie oszaleć można bez kręcenia na rowerze :)
MarqoBiker - 11:32 środa, 26 kwietnia 2017 | linkuj
Zazdroszczę wytrwałości...mnie na takie wiatry jakie wieją przez ostatnie dwa tygodnie nic na rower nie skusi ( ile może ku@R wiać ) .
Ostatnio tez myślałem aby z Osówka wybrać się na te stawy Żuraw i biały bo o dziwo jeszcze nigdy tam nie byłem . Zawsze z Osówka jechałem na Gwizdów . MarqoBiker - 21:08 wtorek, 25 kwietnia 2017 | linkuj
Komentuj
Ostatnio tez myślałem aby z Osówka wybrać się na te stawy Żuraw i biały bo o dziwo jeszcze nigdy tam nie byłem . Zawsze z Osówka jechałem na Gwizdów . MarqoBiker - 21:08 wtorek, 25 kwietnia 2017 | linkuj